06 Sie 2009, Czw 22:28, PID: 168413
To ja może też coś od siebie dorzucę, bo przeżywam to wszystko od środka.
Jestem fobikiem i myślę, że w takim stanie w ogóle nigdy nie mógłbym "przyznać się" do miłości, gdyby moja dziewczyna pierwsza nie dała mi znać, że mnie kocha. Zwyczajnie byłem przekonany, że to jest totalna abstrakcja i coś takiego, że ktoś się we mnie może zakochać, jest nierealne. Gdzieś po półrocznej znajomości i wielu rozmowach, które nas zbliżyły zacząłem odczuwać taką chęć, żeby zamiast tak jak zwykle się do niej zwracałem, powiedzieć do niej "kochanie". Niedługo potem zapytała mnie czy ją kocham. Odpowiedziałem, że tak, ale kolejnego dnia temu zaprzeczyłem, stchórzyłem, chociaż już wtedy ją kochałem. Dopiero kilka miesięcy później w podobnej rozmowie wyznałem, że ją naprawdę kocham. A przedtem i potem również bałem się bliskości, tego że nie podołam, zresztą teraz też nie jest cały czas kolorowo i lęk przed odrzuceniem jest czasami dojmujący. Po ponad roku bliskiego związku jestem pewien, że moja trelamorela jest wyjątkową osobą i decyzja, żeby się na nią całkowicie otworzyć i pokochać, była czymś wspaniałym.
Weroniko, nie wiem na ile twój związek jest podobny do naszego, ale myślę, że przyczyna nie jest w Tobie, ani w lekach, ale w jego fobii i strachu przed bliskością. Ja sam nie wiem jeszcze na czym u mnie ten strach polega (bo nadal fobię mam i bliskości się boję), ale tak może być również z twoim człowiekiem, na którym Ci bardzo zależy.
Jak wszyscy, mogę radzić mnóstwo cierpliwości i przekonania go by się na Ciebie otworzył (aczkolwiek nie na siłę), bo miłość może pomóc fobikowi.
Jestem fobikiem i myślę, że w takim stanie w ogóle nigdy nie mógłbym "przyznać się" do miłości, gdyby moja dziewczyna pierwsza nie dała mi znać, że mnie kocha. Zwyczajnie byłem przekonany, że to jest totalna abstrakcja i coś takiego, że ktoś się we mnie może zakochać, jest nierealne. Gdzieś po półrocznej znajomości i wielu rozmowach, które nas zbliżyły zacząłem odczuwać taką chęć, żeby zamiast tak jak zwykle się do niej zwracałem, powiedzieć do niej "kochanie". Niedługo potem zapytała mnie czy ją kocham. Odpowiedziałem, że tak, ale kolejnego dnia temu zaprzeczyłem, stchórzyłem, chociaż już wtedy ją kochałem. Dopiero kilka miesięcy później w podobnej rozmowie wyznałem, że ją naprawdę kocham. A przedtem i potem również bałem się bliskości, tego że nie podołam, zresztą teraz też nie jest cały czas kolorowo i lęk przed odrzuceniem jest czasami dojmujący. Po ponad roku bliskiego związku jestem pewien, że moja trelamorela jest wyjątkową osobą i decyzja, żeby się na nią całkowicie otworzyć i pokochać, była czymś wspaniałym.
Weroniko, nie wiem na ile twój związek jest podobny do naszego, ale myślę, że przyczyna nie jest w Tobie, ani w lekach, ale w jego fobii i strachu przed bliskością. Ja sam nie wiem jeszcze na czym u mnie ten strach polega (bo nadal fobię mam i bliskości się boję), ale tak może być również z twoim człowiekiem, na którym Ci bardzo zależy.
Jak wszyscy, mogę radzić mnóstwo cierpliwości i przekonania go by się na Ciebie otworzył (aczkolwiek nie na siłę), bo miłość może pomóc fobikowi.