03 Kwi 2008, Czw 18:51, PID: 18234
Jestem wśród swoich. W końcu są ludzie, którzy rozumieją co czuje... nawet nie wiecie jak się cieszę, że trafiłam na to forum .
Jestem studentką trzeciego roku kosmetologii. Jak się pewnie domyślacie moja praca będzie polegać na ciągłym kontakcie z ludźmi. Ehhh.... sama sie w to wpakowałam. Myślałam, że jak wybiorę sobie studia gdzie będę musiała pracować z ludźmi to po prostu siłą rzeczy wyleczę się z "tego". Niestety "to" jak kiedyś nazywałam swoje problemy nie zniknęło a myśl o pracy przeraża mnie. Mam 24 lata. Przeciętna dziewczyna w moim wieku juz pracuje... a ja nie. Gdy ludzie pytają się czemu (mogła bym pracować już w zawodzie, bo ukończyłam i studium kosmetyczne i kilka kursów masażu) to odpowiadam, że studiuje. Brzmi to trochę śmiesznie bo studiuje zaocznie i tak naprawde czasu na prace mam wystarczająco. Prawda jest taka, że robie wszystko żeby nie pracować... to znaczy żeby nie musieć przebywać z ludźmi . Raz miałam pecha i praca sama mnie znalazła . Zadzwonił kolega, który usłyszał jak mówiłam, że szukam pracy (mówiłam tak tylko po to żeby się ode mnie ludzie odczepili) i powiedział, że szukają ludzi do pracy w sklepie w centrum handlowym. CENTRUM HANDLOWE Mnóstwo ludzi z którymi trzeba rozmawiać Po 3 miesiącach zrezygnowałam z pracy tłumacząc się, że nie mam czasu na pisanie pracy lic. Przyznam, że ta praca to był koszmar. Nie dość, że musiałam obsługiwać klientów to jeszcze musiałam rozmawiać z koleżankami . Cały czas czułam się oceniana... miałam poczucie, że tam nie pasuje i że jestem gorsza .
To co tu napisałam to tylko szczyt góry lodowej.
Do fobii społecznej dodajcie sobie dysgrafie, dysortografie, dyslekcję. Jak mam iść na pocztę czy do urzędu (do miejsca gdzie musze coś wypełnić) to po prostu jestem chora. Od razu mam migrenę . Czuje się kompletnie nieprzystosowana do życia.
W mamie i siostrze nie mam dużego wsparcia. Kiedyś już chodziłam do psychologa, którego mama mi sama załatwiła (psycholog była rewelacyjna) ale jej zainteresowanie moim problemem na tym się skończyło. Ona zresztą chyba nawet nie wie jaki to problem .
Na szczęście jakiś czas temu poznałam kogoś. Nie sądziłam, że mnie to kiedyś spotka. Chłopak się o mnie naprawdę starał co tym bardziej było dla mnie nie prawdopodobne. Wyczuł, że jest wokół mnie jakaś bariera i powoli, powoli próbował się do mnie zbliżyć. Nie mogłam zrozumieć co on we mnie widzi. I chyba nadal nie mogę... . Jesteśmy razem juz ponad 9 miesięcy. Gdyby nie on... ja juz miewałam czarne myśli... bez niego ja bym zwariowała. Niedawno powiedziałam mu, co mi jest. Chyba nie do końca zrozumiał jak poważna to sprawa, ale wiem, że mogę na niego liczyć i że stara się jak może to wszytko ogarnąć .
Ta fobia jest jak pasożyt, który zjada mnie od środka. Boje się, że w końcu stracę wszystkich znajomych a i bliscy będą mieli mnie dość, bo przez to, że nie mogę sobie z tym wszystkim poradzić jestem strasznie nerwowa , wręcz agresywna .
Jestem studentką trzeciego roku kosmetologii. Jak się pewnie domyślacie moja praca będzie polegać na ciągłym kontakcie z ludźmi. Ehhh.... sama sie w to wpakowałam. Myślałam, że jak wybiorę sobie studia gdzie będę musiała pracować z ludźmi to po prostu siłą rzeczy wyleczę się z "tego". Niestety "to" jak kiedyś nazywałam swoje problemy nie zniknęło a myśl o pracy przeraża mnie. Mam 24 lata. Przeciętna dziewczyna w moim wieku juz pracuje... a ja nie. Gdy ludzie pytają się czemu (mogła bym pracować już w zawodzie, bo ukończyłam i studium kosmetyczne i kilka kursów masażu) to odpowiadam, że studiuje. Brzmi to trochę śmiesznie bo studiuje zaocznie i tak naprawde czasu na prace mam wystarczająco. Prawda jest taka, że robie wszystko żeby nie pracować... to znaczy żeby nie musieć przebywać z ludźmi . Raz miałam pecha i praca sama mnie znalazła . Zadzwonił kolega, który usłyszał jak mówiłam, że szukam pracy (mówiłam tak tylko po to żeby się ode mnie ludzie odczepili) i powiedział, że szukają ludzi do pracy w sklepie w centrum handlowym. CENTRUM HANDLOWE Mnóstwo ludzi z którymi trzeba rozmawiać Po 3 miesiącach zrezygnowałam z pracy tłumacząc się, że nie mam czasu na pisanie pracy lic. Przyznam, że ta praca to był koszmar. Nie dość, że musiałam obsługiwać klientów to jeszcze musiałam rozmawiać z koleżankami . Cały czas czułam się oceniana... miałam poczucie, że tam nie pasuje i że jestem gorsza .
To co tu napisałam to tylko szczyt góry lodowej.
Do fobii społecznej dodajcie sobie dysgrafie, dysortografie, dyslekcję. Jak mam iść na pocztę czy do urzędu (do miejsca gdzie musze coś wypełnić) to po prostu jestem chora. Od razu mam migrenę . Czuje się kompletnie nieprzystosowana do życia.
W mamie i siostrze nie mam dużego wsparcia. Kiedyś już chodziłam do psychologa, którego mama mi sama załatwiła (psycholog była rewelacyjna) ale jej zainteresowanie moim problemem na tym się skończyło. Ona zresztą chyba nawet nie wie jaki to problem .
Na szczęście jakiś czas temu poznałam kogoś. Nie sądziłam, że mnie to kiedyś spotka. Chłopak się o mnie naprawdę starał co tym bardziej było dla mnie nie prawdopodobne. Wyczuł, że jest wokół mnie jakaś bariera i powoli, powoli próbował się do mnie zbliżyć. Nie mogłam zrozumieć co on we mnie widzi. I chyba nadal nie mogę... . Jesteśmy razem juz ponad 9 miesięcy. Gdyby nie on... ja juz miewałam czarne myśli... bez niego ja bym zwariowała. Niedawno powiedziałam mu, co mi jest. Chyba nie do końca zrozumiał jak poważna to sprawa, ale wiem, że mogę na niego liczyć i że stara się jak może to wszytko ogarnąć .
Ta fobia jest jak pasożyt, który zjada mnie od środka. Boje się, że w końcu stracę wszystkich znajomych a i bliscy będą mieli mnie dość, bo przez to, że nie mogę sobie z tym wszystkim poradzić jestem strasznie nerwowa , wręcz agresywna .