03 Lut 2010, Śro 17:24, PID: 195115
Co do umierania bez kontaktów z ludźmi to mam skrajnie odmienne zdanie. Jeśli ktoś jest taki jak większość - to znaczy w pełni rozwinięty instynkt stadny to bez ludzi zginie, bo straci chęć do życia. Ja mam bardzo słaby instynkt stadny, o ile w ogóle go mam. Mam to po rodzicach i bardzo się z tego cieszę.
Jeśli zamierzamy się dalej uczyć to branie indywidualnego to strzał w stopę, a jeśli nie to można rozważyć taką opcję. Nie sądzę żeby to mogło zaszkodzić w takim wypadku. Jak u kogoś męczą wymuszone kontakty z ludźmi to chyba lepiej jak się od tego oderwie. Przecież nie spowoduje to że będzie bał się pójść załatwić coś w urzędzie czy do sklepu. Bez ludzi nie da się żyć w sensie fizycznym - prościej zapracować i kupić żarcie niż je samemu zdobyć. Jednak bez relacji towarzyskich jak najbardziej da się żyć. Sam rozmawiam na codzień z matką, ojcem i kumplem, rzadziej z dziadkami. To jest 5 osób i ja nie widzę problemu. Grunt to mieć co zrobić z czasem a tutaj mam wiele pomysłów, szkoda że niewiele z nich da się realizować w zimie. A jakby nie wisiał nade mną bat szkoły to tryskałbym radością życia (tak jak na wakacjach).
Co do studiów o których mówiłem to jest to dosyć słaba uczelnia i może dlatego jest takie towarzystwo, w każdym razie ja nie zamierzam ryzykować i szukać wiatru w polu "bo może trafie na fajną grupę". Ale ja nie szukam fajnej grupy, ja szukam drogi do końca nauki. Może wybiorę się z kumplem do tej samej uczelni (na zaoczne, obaj mamy dosyć użerania się z ludźmi) na ten sam kierunek - od razu będziemy mogli se pomagać (o ile trafimy do tej samej grupy).
Jeśli zamierzamy się dalej uczyć to branie indywidualnego to strzał w stopę, a jeśli nie to można rozważyć taką opcję. Nie sądzę żeby to mogło zaszkodzić w takim wypadku. Jak u kogoś męczą wymuszone kontakty z ludźmi to chyba lepiej jak się od tego oderwie. Przecież nie spowoduje to że będzie bał się pójść załatwić coś w urzędzie czy do sklepu. Bez ludzi nie da się żyć w sensie fizycznym - prościej zapracować i kupić żarcie niż je samemu zdobyć. Jednak bez relacji towarzyskich jak najbardziej da się żyć. Sam rozmawiam na codzień z matką, ojcem i kumplem, rzadziej z dziadkami. To jest 5 osób i ja nie widzę problemu. Grunt to mieć co zrobić z czasem a tutaj mam wiele pomysłów, szkoda że niewiele z nich da się realizować w zimie. A jakby nie wisiał nade mną bat szkoły to tryskałbym radością życia (tak jak na wakacjach).
Co do studiów o których mówiłem to jest to dosyć słaba uczelnia i może dlatego jest takie towarzystwo, w każdym razie ja nie zamierzam ryzykować i szukać wiatru w polu "bo może trafie na fajną grupę". Ale ja nie szukam fajnej grupy, ja szukam drogi do końca nauki. Może wybiorę się z kumplem do tej samej uczelni (na zaoczne, obaj mamy dosyć użerania się z ludźmi) na ten sam kierunek - od razu będziemy mogli se pomagać (o ile trafimy do tej samej grupy).