06 Lut 2010, Sob 15:53, PID: 195311
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06 Lut 2010, Sob 15:58 przez krys840.)
Dla mnie szkoła to był wielki poligon doświadczalny i choć nie skończyłem szkoły średniej i aktualnie mam ochotę przerwać swoje nieudolne próby skończenia Zaocznego LO, to wyniosłem z niej specyficzny materiał poznawczy, dzięki któremu potrafię kalkulować i prowadzić rachunki w oparciu o realistyczne i obiektywne warunki do życia, tzn., że lękowe doświadczenie słusznie zmuszało mnie do wycofania się z aktywności społecznej na rzecz analiz, które mogą stać się gwarancją do uzyskania znośnego życia. W szkole przeżywałem katusze, byłem ogromnie spięty w środku, także po szkole wpadałem w głebokie odrętwienie i męczyłem się z sobą. Od wielu lat preparuje sobie sytuacje, które są przykre i czasem chore, by później je roztrząsać. Potrafię jednak odwołać się do doswiadczeń i powiedzieć, że chwile, w których stałem wśród innych będąc gdzieś daleko, totalnie czasem sparaliżowany, w żenujących, łamiących na duchu sytuacjach, służą mi jako potwierdzenie, że lęk i pęd emocjonalny zmuszający do nieracjonalnego działania istnieje rzeczywiście. Są to przesłanki do robienia szeregu głupstw w życiu i załamania, które prędzej czy później odbije się echem wśród innych. Wyobraź sobie, że powodujesz tragiczne wydarzenie i w powszechnym rozumieniu marnujesz sobie życie. Jeśli bagatelizujesz takie przesłanki, to pozwalasz, żeby naturalny lęk zaniósł Cię donikąd. Poza tym ciągle się boisz, więc to jest dostateczny powód, by poszukać alternatywnych dróg życia. Natężenia emocji z wielu lat nie da się wyważyć w jednej chwili, dlatego izolacja i inne doświadczenia to droga przez ciernie po lepsze czasy.