26 Cze 2010, Sob 20:48, PID: 212249
Nie istnieje płacz bez powodu (ewentualnie ->bez celu)
Podobnie jak Echo, płaczę gdy jestem sfrustrowana (bezsilność+gniew+lęk) ale najczęściej moje łzy pojawiają się w momentach odczuwania żalu.
Miewam mniej/bardziej łzawe okresy.
Mogę nie płakać miesiącami. To taki bezpieczny i chłodny czas emocjonalnego betonu. Ale jestem jak pole minowe->wystarczy że coś usłyszę/zobaczę/poczuję albo ktoś zada mi pytanie, które zarezonuje we mnie w taki sposób, że zamiast udzielić odp. zanoszę się płaczem.
Mam dosyć czułe receptory i nie potrzebuję silnych bodźców dlatego zdarza mi się rozczulić wśród ludzi. Słucham/patrzę na nich a łzy płyną mi z oczu bezwiednie.
To mnie bardzo krępuje.
Spazmatyczny płacz (kiedy brakuje mi oddechu, kręci mi się w głowie) zdarzył mi się kilka razy na grupach.
Nigdy wcześniej tak nie płakałam.
O pewnego czasu (terapia) płacz jest dla mnie zagadką, jest sygnałem, ze coś trudnego się we mnie dzieje dlatego staram się zwracać uwagę na moment jaki go poprzedza (zwłaszcza chodzi o te płynące z oczu łzy).
Kilka razy płakałam dlatego, że było mi niewiarygodnie dobrze....nie potrafiłam inaczej wyrazić i pomieścić w sobie emocji, które przeżywałam.
Emocjonalne huśtawki to dla mnie chleb powszedni (jestem borderem) i nie raz zdarzało mi się z płaczu z rozkoszy, płynnie i niepostrzeżenie przejść w płacz z żalu, po czym błyskawicznie otrząsałam się, jakby nic się nie stało.
W gabinecie terapeuty nie może zabraknąć chusteczek-swego czasu było mi głupio, że tyle ich zużywam. ops:
Podobnie jak Echo, płaczę gdy jestem sfrustrowana (bezsilność+gniew+lęk) ale najczęściej moje łzy pojawiają się w momentach odczuwania żalu.
Miewam mniej/bardziej łzawe okresy.
Mogę nie płakać miesiącami. To taki bezpieczny i chłodny czas emocjonalnego betonu. Ale jestem jak pole minowe->wystarczy że coś usłyszę/zobaczę/poczuję albo ktoś zada mi pytanie, które zarezonuje we mnie w taki sposób, że zamiast udzielić odp. zanoszę się płaczem.
Mam dosyć czułe receptory i nie potrzebuję silnych bodźców dlatego zdarza mi się rozczulić wśród ludzi. Słucham/patrzę na nich a łzy płyną mi z oczu bezwiednie.
To mnie bardzo krępuje.
Spazmatyczny płacz (kiedy brakuje mi oddechu, kręci mi się w głowie) zdarzył mi się kilka razy na grupach.
Nigdy wcześniej tak nie płakałam.
O pewnego czasu (terapia) płacz jest dla mnie zagadką, jest sygnałem, ze coś trudnego się we mnie dzieje dlatego staram się zwracać uwagę na moment jaki go poprzedza (zwłaszcza chodzi o te płynące z oczu łzy).
Kilka razy płakałam dlatego, że było mi niewiarygodnie dobrze....nie potrafiłam inaczej wyrazić i pomieścić w sobie emocji, które przeżywałam.
Emocjonalne huśtawki to dla mnie chleb powszedni (jestem borderem) i nie raz zdarzało mi się z płaczu z rozkoszy, płynnie i niepostrzeżenie przejść w płacz z żalu, po czym błyskawicznie otrząsałam się, jakby nic się nie stało.
W gabinecie terapeuty nie może zabraknąć chusteczek-swego czasu było mi głupio, że tyle ich zużywam. ops: