02 Sty 2011, Nie 15:50, PID: 234406
Witam.
Również mam problem z lekcjami WF. Obecnie jestem w drugiej gimnazjum i ten przedmiot to dla mnie prawdziwy koszmar. Zacznijmy od tego że przez pierwszą i trzecią klasę podstawówki nie ćwiczyłam (miałam zwolnienie lekarskie z powodu kręgosłupa nadwyrężonego w stłuczce samochodowej, potem z powodu operacji wyrostka robaczkowego). Za to przez czwartą i część piątej klasy miałam nauczyciela który nie uczył nas niczego, tzn. skakaliśmy po materacach albo łaziliśmy po sali gadając. W połowie piątej klasy przeniosłam się do innej szkoły z powodu przeprowadzki. Na moje nieszczęście w wyniku pomyłki sekretarki trafiłam do klasy w której był nakładany szczególny nacisk na WF i nie dało się tego odkręcić. Tutaj zaczął się koszmar. Wszystkie dziewczyny były lepsze ode mnie, dogadywały itp. Nie chodzi o przejmowanie się czy coś, ale klasa mnie naprawdę nie znosiła m.in. właśnie przez WF. Nauczycielka była jak była, patrzyła na mnie z politowaniem. Zaczęłam panicznie bać się wuefu. Potem poszłam do gimnazjum. W tamtym roku,tj. pierwszej klasie miałam mniej więcej taką samą nauczycielkę i taką samą klasę jak wcześniej, ale moje samopoczucie stało się jeszcze gorsze - zaczęły się bóle brzucha przez wuefem, gorączki, wagary itp. To było takżę kiedy WF wypadał we wtorek o 7.30 to ja już w piątek o 15.00 po powrocie ze szkoły zaczynałam się denerwować.
W tym roku znów zmieniłam szkołę. Chodzę do klasy teraz z moją przyjaciółką, która jest bardzo dobra z gimnastyki i nie najgorsza z siatkówki. Ona ma zwolnienie, bo poszła do lekarza, wyjaśniła że nie lubi ćwiczyć i bez problemu jej wypisał. Ja niestety mam innego lekarza rodzinnego i kiedy poprosiłam go o zwolnienie, odmówił bo powiedział że nie ma powodu żeby je wypisać i "trochę ruchu nie zaszkodzi". Prosiłam mamę o przeniesienie kartoteki do tamtego lekarza do którego chodzi moja przyjaciółka, ale ona nie zgadza się na to. Wie,że mam duże problemy z wuefem,zarówno psychiczne jak fizyczne, ale uważa że zwolnienie nie jest mi potrzebne i że nie zasługuję zęby je dostać (tutaj już poruszamy temat moich relacji z mamą, które są delikatnie mówiąc nie najlepsze, ale nie chciałabym o nich tutaj szczegółowo pisać). Tak więc co poniedziałek i czwartek muszę przebierać się w szatni pełnej wysportowanych dziewczyn, które patrzą krzywo vbo jestem kiepska.Moja przyjaciółka i kilka innych dziewczyn starają się mnie wspierać i mówią żebym się nie przejmowała itd ale ja poprostu nie potrafię tego tak odłożyć na bok i wierzę że w tej kwestii mnie zrozumiecie. Ostatnio nawet zaczęłam histeryzować i płakać pomiędzy pierwszą a drugą lekcją.Rozmawiałam trochę z nauczycielką i ona powiedziała że mam ćwiczyć jak potrafię, jak to nauczycielka,ale... Nie wiem, tutaj nie chodzi o to że mi się nie chce ćwiczyć albo boją się że będę miała gorszą ocenę. Tutaj chodzi o psychikę... Myślę że rozumiecie o co mi chodzi.
Wiem żę to niesprawiedliwe,że kiedy inni spacerują albo czytają książki ja siedzę i staram się uspokoić, mówić sobie że to nic takiego itp. ale dla mnie to o wiele za dużo. Nie potrafię się uspokoić przed lekcją a dni poprzedzające wuef są dniami pełnymi lęku.
Nie wiem czy powinnam iść z tym do jakiegoś specjalisty ale jestem pewna że nie mogę tak dłużej ciągnąć i muszę coś z tym zrobić. Tylko co? Nikt nie jest skory do pomocy a ja sama niewiele zadziałam. Wiem że aktywność fizyczna jest ważna ale jednak bardziej wolę dbać opsychikę.
Co radzicie mi zrobić?
Również mam problem z lekcjami WF. Obecnie jestem w drugiej gimnazjum i ten przedmiot to dla mnie prawdziwy koszmar. Zacznijmy od tego że przez pierwszą i trzecią klasę podstawówki nie ćwiczyłam (miałam zwolnienie lekarskie z powodu kręgosłupa nadwyrężonego w stłuczce samochodowej, potem z powodu operacji wyrostka robaczkowego). Za to przez czwartą i część piątej klasy miałam nauczyciela który nie uczył nas niczego, tzn. skakaliśmy po materacach albo łaziliśmy po sali gadając. W połowie piątej klasy przeniosłam się do innej szkoły z powodu przeprowadzki. Na moje nieszczęście w wyniku pomyłki sekretarki trafiłam do klasy w której był nakładany szczególny nacisk na WF i nie dało się tego odkręcić. Tutaj zaczął się koszmar. Wszystkie dziewczyny były lepsze ode mnie, dogadywały itp. Nie chodzi o przejmowanie się czy coś, ale klasa mnie naprawdę nie znosiła m.in. właśnie przez WF. Nauczycielka była jak była, patrzyła na mnie z politowaniem. Zaczęłam panicznie bać się wuefu. Potem poszłam do gimnazjum. W tamtym roku,tj. pierwszej klasie miałam mniej więcej taką samą nauczycielkę i taką samą klasę jak wcześniej, ale moje samopoczucie stało się jeszcze gorsze - zaczęły się bóle brzucha przez wuefem, gorączki, wagary itp. To było takżę kiedy WF wypadał we wtorek o 7.30 to ja już w piątek o 15.00 po powrocie ze szkoły zaczynałam się denerwować.
W tym roku znów zmieniłam szkołę. Chodzę do klasy teraz z moją przyjaciółką, która jest bardzo dobra z gimnastyki i nie najgorsza z siatkówki. Ona ma zwolnienie, bo poszła do lekarza, wyjaśniła że nie lubi ćwiczyć i bez problemu jej wypisał. Ja niestety mam innego lekarza rodzinnego i kiedy poprosiłam go o zwolnienie, odmówił bo powiedział że nie ma powodu żeby je wypisać i "trochę ruchu nie zaszkodzi". Prosiłam mamę o przeniesienie kartoteki do tamtego lekarza do którego chodzi moja przyjaciółka, ale ona nie zgadza się na to. Wie,że mam duże problemy z wuefem,zarówno psychiczne jak fizyczne, ale uważa że zwolnienie nie jest mi potrzebne i że nie zasługuję zęby je dostać (tutaj już poruszamy temat moich relacji z mamą, które są delikatnie mówiąc nie najlepsze, ale nie chciałabym o nich tutaj szczegółowo pisać). Tak więc co poniedziałek i czwartek muszę przebierać się w szatni pełnej wysportowanych dziewczyn, które patrzą krzywo vbo jestem kiepska.Moja przyjaciółka i kilka innych dziewczyn starają się mnie wspierać i mówią żebym się nie przejmowała itd ale ja poprostu nie potrafię tego tak odłożyć na bok i wierzę że w tej kwestii mnie zrozumiecie. Ostatnio nawet zaczęłam histeryzować i płakać pomiędzy pierwszą a drugą lekcją.Rozmawiałam trochę z nauczycielką i ona powiedziała że mam ćwiczyć jak potrafię, jak to nauczycielka,ale... Nie wiem, tutaj nie chodzi o to że mi się nie chce ćwiczyć albo boją się że będę miała gorszą ocenę. Tutaj chodzi o psychikę... Myślę że rozumiecie o co mi chodzi.
Wiem żę to niesprawiedliwe,że kiedy inni spacerują albo czytają książki ja siedzę i staram się uspokoić, mówić sobie że to nic takiego itp. ale dla mnie to o wiele za dużo. Nie potrafię się uspokoić przed lekcją a dni poprzedzające wuef są dniami pełnymi lęku.
Nie wiem czy powinnam iść z tym do jakiegoś specjalisty ale jestem pewna że nie mogę tak dłużej ciągnąć i muszę coś z tym zrobić. Tylko co? Nikt nie jest skory do pomocy a ja sama niewiele zadziałam. Wiem że aktywność fizyczna jest ważna ale jednak bardziej wolę dbać opsychikę.
Co radzicie mi zrobić?