19 Cze 2011, Nie 15:55, PID: 258592
Cześć :-D
Postanowiłam napisać ponieważ doczytałam sie tu sporo negagatywnych uwag a propo prozacu...
moja zhistoria z fluoksetyną również zaczęła sie źle: trafiłam do lekarza rodzinnego z ostrym odwodnienime, wycieńczeniem..itd organizmu.Lekarz zdiagnozował mnie trafnie-depresjma, lęki itd. Przepisał mi fluoksetynę. dostałam kopa jak po dobrej amfie(tak mi sie wydaje)- byłam nienaturalnie pobudzona m.in. myśli samobujcze, omamy... lek spotengował. kiedy już nie panowałam nad sobą a choroba pchnęła mnie do tego skoku heh ops: trafiłam do psychiatryka. oczywiście wyłgałam się i na własne życzenie wyszłam do domu. Obiecałam jednak że skontaktuję sie z psychiatrą. tak zrobiłam. odstawiłyśmy fluoksetynę i zaczęłam brać wenlafaksynę i jakieś tam inne dopalacze. Po 2 latach "brania" doszłam do siebie , ale organizm przestał ją tolerować. Przeszłam znowu na fluoksetynę- miałam straszne obawy... złe doświadczenia z tym lekiem. Długo czekałam na jego działanie... aby nie zwariować przez ten okres 3 miesięcy raczyłam sie "dopalaczami".Prozac biorę od roku i jestem zadowolona. fakt - najpierw musiałam wyleczyć sie wenlafaksyną - to był fundament pod prozac. skutki uboczne? mjają... te dopalacze mają większe... libido - chyba nic sie nie zmieniło- nadal jestem erotomanką he he ops:
Postanowiłam napisać ponieważ doczytałam sie tu sporo negagatywnych uwag a propo prozacu...
moja zhistoria z fluoksetyną również zaczęła sie źle: trafiłam do lekarza rodzinnego z ostrym odwodnienime, wycieńczeniem..itd organizmu.Lekarz zdiagnozował mnie trafnie-depresjma, lęki itd. Przepisał mi fluoksetynę. dostałam kopa jak po dobrej amfie(tak mi sie wydaje)- byłam nienaturalnie pobudzona m.in. myśli samobujcze, omamy... lek spotengował. kiedy już nie panowałam nad sobą a choroba pchnęła mnie do tego skoku heh ops: trafiłam do psychiatryka. oczywiście wyłgałam się i na własne życzenie wyszłam do domu. Obiecałam jednak że skontaktuję sie z psychiatrą. tak zrobiłam. odstawiłyśmy fluoksetynę i zaczęłam brać wenlafaksynę i jakieś tam inne dopalacze. Po 2 latach "brania" doszłam do siebie , ale organizm przestał ją tolerować. Przeszłam znowu na fluoksetynę- miałam straszne obawy... złe doświadczenia z tym lekiem. Długo czekałam na jego działanie... aby nie zwariować przez ten okres 3 miesięcy raczyłam sie "dopalaczami".Prozac biorę od roku i jestem zadowolona. fakt - najpierw musiałam wyleczyć sie wenlafaksyną - to był fundament pod prozac. skutki uboczne? mjają... te dopalacze mają większe... libido - chyba nic sie nie zmieniło- nadal jestem erotomanką he he ops: