14 Lip 2011, Czw 14:30, PID: 262112
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14 Lip 2011, Czw 14:42 przez Sosen.)
Urodzić się w zdrowej rodzinie.
Powiem o sobie. Jak szedłem do szkoły, to byłem tak masakrycznie wyizolowany, nieobyty, zamknięty, wycofany, zlękniony, że nie potrafiłem funkcjonować. Chciałem do ludzi, ale bałem się ich, wstydziłem. Bardzo silna potrzeba bliskości, i bardzo silny lęk i wrażliwość na odrzucenie. To prawda, że gdyby dzieci w szkole były inne, pewnie nie dostałbym fobii. Ale to nie dzieci w szkole mają za zadanie zajmować się naszymi lękami i matkować nam. Prawda jest taka, że gdyby mój dom był normalny, nie miałbym takich problemów. A tak już na starcie człowiek ma w plecy i łapie całe zło, które do niego przychodzi. Zła w szkołach się nie wyeliminuje kontrolami i kamerami tak jak teraz się robi. To bezsens. Człowiek przychodzi do szkoły z domu, i wnosi to co tam dostał. Więc to nie szkoła jest odpowiedzialna(społeczeństwo), tylko dom. Nauczyciele i koledzy mogą tylko popchnąć nas w jedną, albo drugą stronę, ale podstawy wynosimy z domu.
Żeby nie było, nie mam schizofrenii, ale wyobrażam sobie, że taki schizofrenik musi mieć tak wyśrubowany poziom tego lęku w sobie, że bzikuje. W pierwszej pracy byłem już tak wyczulony na śmiech, że słyszałem go wszędzie. Brak dostępu do swoich emocji, brak doświadczenia w swobodnym wyrażaniu ich, nazywaniu, co prowadzi do tego, że człowiek jest zagubiony i wisi w próżni, szukając odpowiedniego lustra, znajduje tylko śmiech i odrzucenie. A to wszystko nabywamy w pierwszych latach życia.
Powiem o sobie. Jak szedłem do szkoły, to byłem tak masakrycznie wyizolowany, nieobyty, zamknięty, wycofany, zlękniony, że nie potrafiłem funkcjonować. Chciałem do ludzi, ale bałem się ich, wstydziłem. Bardzo silna potrzeba bliskości, i bardzo silny lęk i wrażliwość na odrzucenie. To prawda, że gdyby dzieci w szkole były inne, pewnie nie dostałbym fobii. Ale to nie dzieci w szkole mają za zadanie zajmować się naszymi lękami i matkować nam. Prawda jest taka, że gdyby mój dom był normalny, nie miałbym takich problemów. A tak już na starcie człowiek ma w plecy i łapie całe zło, które do niego przychodzi. Zła w szkołach się nie wyeliminuje kontrolami i kamerami tak jak teraz się robi. To bezsens. Człowiek przychodzi do szkoły z domu, i wnosi to co tam dostał. Więc to nie szkoła jest odpowiedzialna(społeczeństwo), tylko dom. Nauczyciele i koledzy mogą tylko popchnąć nas w jedną, albo drugą stronę, ale podstawy wynosimy z domu.
Żeby nie było, nie mam schizofrenii, ale wyobrażam sobie, że taki schizofrenik musi mieć tak wyśrubowany poziom tego lęku w sobie, że bzikuje. W pierwszej pracy byłem już tak wyczulony na śmiech, że słyszałem go wszędzie. Brak dostępu do swoich emocji, brak doświadczenia w swobodnym wyrażaniu ich, nazywaniu, co prowadzi do tego, że człowiek jest zagubiony i wisi w próżni, szukając odpowiedniego lustra, znajduje tylko śmiech i odrzucenie. A to wszystko nabywamy w pierwszych latach życia.