27 Sie 2011, Sob 11:20, PID: 269039
Pominę szczegółowe odnoszenie się do poprzednich wypowiedzi. Może tylko, że bardziej jestem skłonna zgodzić się z Luną i chudym. Chociaż chudy wyraził się bardzo stanowczo, być może zbyt ostro. Ale ja ten ton odbieram jako chęć pomocy z jego strony.
Nie wyobrażam sobie natomiast bycie traktowanym jak dziecko w związku ani potajemnego faszerowania lekami. Czy ktoś z Was dowiadując się o dosypywaniu leków po kilku miesiącach/latach był by w stanie podziękować partnerowi/rodzicom?
Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji.
Wolałabym już sądownie zostać zmuszona do brania leków.
mu_skalka, najlepsze wyjście dla Ciebie, wg mnie, to udać się do specjalisty i poprosić o radę. Możesz też poszukać wsparcia na jakimś forum dotyczącym schizofrenii, jak proponuje icy. (Sama napisałaś, że szukasz pomocy osób, które przeżyły podobną sytuację).
Pytanie czy Twój chłopak w takim stanie, w jakim jest (lub kiedykolwiek) jest w stanie Cię pokochać, stworzyć normalny związek. Może się niestety okazać, że mimo Twojego poświęcenia, nie uda się to nigdy. Być może jemu Twoje "poświęcenie" też nie będzie służyć. Co wtedy? W imię idei warto zrezygnować z własnej przyszłości? Może to przykre, ale trzeba brać taki scenariusz pod uwagę. (Że jemu nie pomożesz, a tylko sobie zaszkodzisz ).
Nie wyobrażam sobie natomiast bycie traktowanym jak dziecko w związku ani potajemnego faszerowania lekami. Czy ktoś z Was dowiadując się o dosypywaniu leków po kilku miesiącach/latach był by w stanie podziękować partnerowi/rodzicom?
Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji.
Wolałabym już sądownie zostać zmuszona do brania leków.
mu_skalka, najlepsze wyjście dla Ciebie, wg mnie, to udać się do specjalisty i poprosić o radę. Możesz też poszukać wsparcia na jakimś forum dotyczącym schizofrenii, jak proponuje icy. (Sama napisałaś, że szukasz pomocy osób, które przeżyły podobną sytuację).
Pytanie czy Twój chłopak w takim stanie, w jakim jest (lub kiedykolwiek) jest w stanie Cię pokochać, stworzyć normalny związek. Może się niestety okazać, że mimo Twojego poświęcenia, nie uda się to nigdy. Być może jemu Twoje "poświęcenie" też nie będzie służyć. Co wtedy? W imię idei warto zrezygnować z własnej przyszłości? Może to przykre, ale trzeba brać taki scenariusz pod uwagę. (Że jemu nie pomożesz, a tylko sobie zaszkodzisz ).