06 Paź 2011, Czw 18:54, PID: 274261
Ja również ostatnio czuję się samotna. Mogłabym się podpisać pod większością postów. I wiem, że po części jest to moja wina. Mojego niedopasowania, mojej natury samotnika, mojego lęku przed bliskością. Co prawda z najbliższą rodziną mam dobry kontakt, ale jeśli chodzi o jakieś przyjaźnie, to jest już gorzej. Nawet wczoraj doszłam do wniosku, że pod tym względem jestem upośledzona.
Jak już jestem z kimś w bardziej przyjacielskich relacjach, to zaczynam się oddalać, jakbym się bała, że ktoś się rozczaruje (to samo jeśli chodzi o mężczyzn).
Co prawda moje życie towarzyskie jest jak sinusoida. Są okresy gdy nie mam się do kogo odezwać i cierpię bardzo z tego powodu, a czasami jest tak, że co chwilę gdzieś wychdoze i z kimś się spotykam, tylko niestety od roku tkwię w dolinach sinusoidy.
Ostatnio jednak staram się myśleć, że telefon i internet działa w dwie strony i nie mogę cały czas obwiniać siebie za wszystkie poluźnione relacje.
Jakiś czas temu napisałam do bliskiej koleżanki (oczywiście trawiona wyrzutami sumienia, że znowu się nie odzywam, pomimo tego, że ona też milczała) z pytaniem czy jest o coś na mnie zła, bo w ogóle nie mam od niej wieści. I wiecie co mi odpisała...że faktycznie ostatnio nie mamy takiego kontaktu, że zła nie jest tylko jakoś tak nasza znajomość rozlazła się po kościach. I w tamtym momencie uświadomiłam sobie, że nie można obwiniać się za wszystko. My, jako fobicy, to przeżywamy, analizujemy, a inni nie. Jak się rozlazło, to się rozlazło i nie mają wyrzutów sumienia...no chyba, że znajomość była jednak wątpliwa.
A co do Ciebie Emilly, to kopnij w d... tą swoją pseudo-koleżankę. Ignoruj ją, strzel focha, no cokolwiek...Zobaczysz, że odżyjesz.
Jak już jestem z kimś w bardziej przyjacielskich relacjach, to zaczynam się oddalać, jakbym się bała, że ktoś się rozczaruje (to samo jeśli chodzi o mężczyzn).
Co prawda moje życie towarzyskie jest jak sinusoida. Są okresy gdy nie mam się do kogo odezwać i cierpię bardzo z tego powodu, a czasami jest tak, że co chwilę gdzieś wychdoze i z kimś się spotykam, tylko niestety od roku tkwię w dolinach sinusoidy.
Ostatnio jednak staram się myśleć, że telefon i internet działa w dwie strony i nie mogę cały czas obwiniać siebie za wszystkie poluźnione relacje.
Jakiś czas temu napisałam do bliskiej koleżanki (oczywiście trawiona wyrzutami sumienia, że znowu się nie odzywam, pomimo tego, że ona też milczała) z pytaniem czy jest o coś na mnie zła, bo w ogóle nie mam od niej wieści. I wiecie co mi odpisała...że faktycznie ostatnio nie mamy takiego kontaktu, że zła nie jest tylko jakoś tak nasza znajomość rozlazła się po kościach. I w tamtym momencie uświadomiłam sobie, że nie można obwiniać się za wszystko. My, jako fobicy, to przeżywamy, analizujemy, a inni nie. Jak się rozlazło, to się rozlazło i nie mają wyrzutów sumienia...no chyba, że znajomość była jednak wątpliwa.
A co do Ciebie Emilly, to kopnij w d... tą swoją pseudo-koleżankę. Ignoruj ją, strzel focha, no cokolwiek...Zobaczysz, że odżyjesz.