27 Cze 2008, Pią 20:13, PID: 32449
A ja jakos nikomu nie zazdroscilem. Mialem do czynienia z paroma osobami na ktore probowalem przelewac swoje uczucia, ale zawsze ja bylem gotowy zrobic dla nich zdecydowanie wiecej niz one dla mnie, ostatecznie prowadzilo to do wielkiego zawodu. Ale, nikogo przy tym indywidualnie nie winilem. Zdawalo sie, ze oni nie potrafia przez uczucia wyrazic siebie, swojej wrazliwosci, funkcjonuja wedlug jakichs norm, a zbyt emocjonalne podejscie traktuja jako dziwactwo.
Sam nie wiem, czy to ja w poczuciu samotnosci staralem sie osiagnac cos nieosiagalnego?
Czy jednak mialem racje i empatia, dbanie o potrzeby osob z ktorymi cos nas laczy, ulegly dewaluacji?
Na pierwszy plan wychodzi zaspokojenie potrzeb zawodowych, osiagniecie pewnego statusu spolecznego, ogolnie mowiac nastawienie na sukces, istota uczuc, staje sie za to czyms malo istotnym.
Mieszkancy malych miast, moga nie zauwazac tego, az w takim stopniu, tam zycie, moze toczyc sie troszke wolniejszym tempem. Ale w Warszawie to widac jak na dloni.
Sam nie wiem, czy to ja w poczuciu samotnosci staralem sie osiagnac cos nieosiagalnego?
Czy jednak mialem racje i empatia, dbanie o potrzeby osob z ktorymi cos nas laczy, ulegly dewaluacji?
Na pierwszy plan wychodzi zaspokojenie potrzeb zawodowych, osiagniecie pewnego statusu spolecznego, ogolnie mowiac nastawienie na sukces, istota uczuc, staje sie za to czyms malo istotnym.
Mieszkancy malych miast, moga nie zauwazac tego, az w takim stopniu, tam zycie, moze toczyc sie troszke wolniejszym tempem. Ale w Warszawie to widac jak na dloni.