24 Lut 2013, Nie 17:35, PID: 340576
Ja też przeczytałem Twój długi tekst i wydał mi się niezwykle interesujący. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale faktycznie to pesymizm (zmieniający się niekiedy pod wpływem nastroju) odpowiada za brak motywacji do działania. Zachodzi ujemna korelacja pomiędzy tymi dwoma pojęciami w sferze psychicznej życia społecznego. Co więcej (idąc w przeciwnym kierunku) zauważyłem, że udawanie entuzjazmu na siłę może dać efekty pozytywne i znacznie poprawić nasz nastrój, a w długim okresie zmienić nawet nasze pesymistyczne podejście do życia i ludzi na nieco bardziej optymistyczne. Z moich obserwacji wynika, że taki udawany optymizm i zainteresowanie drugim człowiekiem przechodzi także na drugą osobę, z którą mamy kontakt. W konsekwencji powstaje między ludźmi jakaś nikła więź, coś w rodzaju zaufania, czy akceptacji. To pozwala nam na niwelację lęku wobec tej osoby, bo kiedy z nią przebywamy lub patrzymy jej w oczy czujemy się pewniej. Wiem, że dla osób tylko nieśmiałych lub bez fobii może to brzmieć banalnie, ale uważam, że warto to sobie uświadomić aby być w stanie poprawić swój stosunek do innych ludzi i to jak nas samych odbierają.
Też zauważyłem taką zależność u siebie. Z nowymi ludźmi łatwiej mi się rozmawia, bo mam coś do powiedzenia. Później też nie chce mi się wciąż powtarzać tego samego, a z drugiej strony nie chcę wyjść na jakiegoś nudziarza gadając o sprawach błahych czyli o d*pie Maryny. Zauważyłem, że nie ma wielu spraw, o których mógłbym opowiadać, bo tak naprawdę to niewiele się w moim życiu dzieje. Dlaczego? Bo nie mam kontaktu z innymi ludźmi - nie dowiaduję się codziennie setek nowych ciekawych spraw, które z kolei sam mógłbym opowiedzieć innym. Co gorsze, zdałem sobie ostatnio sprawę z tego, że tak naprawdę nie mam żadnych zainteresowań (oprócz filmów i muzyki - których nazw, tytułów i wykonawców nigdy nie pamiętam... niestety), którymi mógłbym zainteresować innych. Dlatego wydaje mi się, że muszę sobie znaleźć jakieś ulubione zajęcie czy jakąś pasję, która pozwoli mi być w czymś naprawdę dobrym. Dzięki temu mógłbym się nią dzielić z innymi ludźmi. Tylko co by tu wybrać....?? (Na pewno nie będą to znaczki, których mam pokaźną kolekcję zresztą )
dżizys napisał(a):Pisaliście również o zwykłych rozmowach, też tak niestety mam. Jak mam dzień, że dobrze się czuje, a samopoczucie mam na wysokim poziomie to jestem w stanie jakąś tam rozmowę nawiązać. Chcę się nawet komunikować. Co ciekawe, z nowo poznanymi osobami ta wymiana słów płynie jakoś lepiej, gdyż mogę powiedzieć im o czymś nowym, czego nie słyszeli ode mnie. A ze "starymi" znajomymi, nie będę powtarzać czegoś w kółko, przez co temat do rozmowy kończy się strasznie szybko. To jest najgorsze ze wszystkiego, bo ja CHCIAŁBYM pogadać o jakiś nieistotnych rzeczach, ciekawych czy nieciekawych... nie ważne. Ale pojawia się taka pustka w głowie i przez to zaraz nerwy, a to prowadzi tylko do tego, że nic nie mówię i klops! On mnie olewa- tak sobie każdy myśli. Dodatkowo nie potrafię się zainteresować opowiastkami współrozmówcy. "Wszedłeś na Kilimandżaro? O to fajnie, pewnie zimno było? Zimno mówisz?... no to spoko" i d*pa! Podchodzi za to ktoś inny i zarzuca makaron na uszy i kręci, kręci... tematy wylatują mu jeden za drugim. Sam wydaje się, że spija każde słowo z ust osoby siedzącej obok niej, jakby ktoś opowiadał o jego największym hobbym. Ale nie!! On gada tylko o tym jak kupował margarynę w lidlu za 1.29zł. No kurr, myślę sobie. Co jest ze mną nie tak? Czemu jestem taki ograniczony. To mnie doprowadza do takiej niemocy, bezradności i zdaję sobie sprawę, że nie mam wpływu na moje życie. Chcę coś ale nie wiem jak do tego dojść, jak to zrobić. Bo podobnie jest nawet gdy chcę przegadać ze znajomymi pewną ważną kwestię, toteż w głowie układam pewien ciąg myśli, który chciałbym wykorzystać podczas rozmowy.
Też zauważyłem taką zależność u siebie. Z nowymi ludźmi łatwiej mi się rozmawia, bo mam coś do powiedzenia. Później też nie chce mi się wciąż powtarzać tego samego, a z drugiej strony nie chcę wyjść na jakiegoś nudziarza gadając o sprawach błahych czyli o d*pie Maryny. Zauważyłem, że nie ma wielu spraw, o których mógłbym opowiadać, bo tak naprawdę to niewiele się w moim życiu dzieje. Dlaczego? Bo nie mam kontaktu z innymi ludźmi - nie dowiaduję się codziennie setek nowych ciekawych spraw, które z kolei sam mógłbym opowiedzieć innym. Co gorsze, zdałem sobie ostatnio sprawę z tego, że tak naprawdę nie mam żadnych zainteresowań (oprócz filmów i muzyki - których nazw, tytułów i wykonawców nigdy nie pamiętam... niestety), którymi mógłbym zainteresować innych. Dlatego wydaje mi się, że muszę sobie znaleźć jakieś ulubione zajęcie czy jakąś pasję, która pozwoli mi być w czymś naprawdę dobrym. Dzięki temu mógłbym się nią dzielić z innymi ludźmi. Tylko co by tu wybrać....?? (Na pewno nie będą to znaczki, których mam pokaźną kolekcję zresztą )