30 Kwi 2013, Wto 12:36, PID: 349173
Wszystko zależy od szczęścia. Pierwszy raz szukałam mieszkania na max.3 osoby i dzieliłam pokój z zupełnie mi nieznaną osobą i było b. sympatycznie, do dziś się spotykamy, a miała wiele okazji by stwierdzić, że nie jestem normalna.
Niestety rok później byłam w mieszkaniu na 4 osoby. Moja współlokatorka okazała się bardzo ogarnięta i można powiedzieć, że warunki zaistniałe na mieszkaniu zmusiły nas do trzymania się razem. W drugim pokoju były 2 siostrunie, które wręcz całe były jedną wielką słodyczą, a później... cóż, nie chcę wdawać się w niekończącą się opowieść, ale jak to ktoś wcześniej wspomniał - tak, to szok, że kobiety mogą być takie... ohydne. Wyprowadziłam się 2 miesiące przed czasem, bo nie mogłam znieść klimatu na mieszkaniu. Moja współlokatorka razem ze mną.
Jeszcze 2 miesiące przemieszkałam i znowu miałam szczęście mieć sympatyczną współlokatorkę, i mniej przyjemną parkę obok, ale po wcześniejszym stresie już miałam to gdzieś
Jakoś zawsze z tą osobą, z którą dzielę pokój dogaduję się i się otwieram bardziej niż np. na moich "starych" przyjaciół. Też się bałam na początku, ale że było mało osób na pierwszym mieszkaniu to przyzwyczaiłam się i z czasem było coraz lepiej ;] I była cisza i spokój, często mijałyśmy się w drzwiach, ale to były pozytywne osoby, więc chętnie oglądałyśmy coś razem lub robiły pizze.
Także polecam mieszkanie z całkiem obcymi ludźmi, najlepiej żeby wszyscy byli dla siebie obcy, żadnych par czy rodzeństw... Wtedy każdy jest trochę onieśmielony i "czujny", łatwiej jest nawiązać kontakt, a nie ma nigdy tak, żeby nie było żadnych sprzeczek na mieszkaniu
Przyzwyczaiłam się do ludzi, i wiem, że to dzięki temu. Zamykanie się w swoim własnym świecie jeszcze pogarsza sprawę, także trzymam kciuki za wszystkich, którzy zmagają się z życiem we wspólnym mieszkaniu.
Niestety rok później byłam w mieszkaniu na 4 osoby. Moja współlokatorka okazała się bardzo ogarnięta i można powiedzieć, że warunki zaistniałe na mieszkaniu zmusiły nas do trzymania się razem. W drugim pokoju były 2 siostrunie, które wręcz całe były jedną wielką słodyczą, a później... cóż, nie chcę wdawać się w niekończącą się opowieść, ale jak to ktoś wcześniej wspomniał - tak, to szok, że kobiety mogą być takie... ohydne. Wyprowadziłam się 2 miesiące przed czasem, bo nie mogłam znieść klimatu na mieszkaniu. Moja współlokatorka razem ze mną.
Jeszcze 2 miesiące przemieszkałam i znowu miałam szczęście mieć sympatyczną współlokatorkę, i mniej przyjemną parkę obok, ale po wcześniejszym stresie już miałam to gdzieś
Jakoś zawsze z tą osobą, z którą dzielę pokój dogaduję się i się otwieram bardziej niż np. na moich "starych" przyjaciół. Też się bałam na początku, ale że było mało osób na pierwszym mieszkaniu to przyzwyczaiłam się i z czasem było coraz lepiej ;] I była cisza i spokój, często mijałyśmy się w drzwiach, ale to były pozytywne osoby, więc chętnie oglądałyśmy coś razem lub robiły pizze.
Także polecam mieszkanie z całkiem obcymi ludźmi, najlepiej żeby wszyscy byli dla siebie obcy, żadnych par czy rodzeństw... Wtedy każdy jest trochę onieśmielony i "czujny", łatwiej jest nawiązać kontakt, a nie ma nigdy tak, żeby nie było żadnych sprzeczek na mieszkaniu
Przyzwyczaiłam się do ludzi, i wiem, że to dzięki temu. Zamykanie się w swoim własnym świecie jeszcze pogarsza sprawę, także trzymam kciuki za wszystkich, którzy zmagają się z życiem we wspólnym mieszkaniu.