08 Maj 2013, Śro 12:04, PID: 349958
Kachat, ja myślę, że Obskurna_baba świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że jej myśli są irracjonalne , to co się z nią dzieje jest na poziomie emocjonalnym i z czegoś wynika. Nie wydaje mi się, żeby spychanie pewnych myśli w podświadomość coś dało, tym bardziej wyjazd - to nie rozwiązanie problemu, tylko udawanie, że go nie ma.
Trudno nazwać to psychozą " Istotą psychozy jest brak krytycyzmu wobec własnych, nieprawidłowych spostrzeżeń i osądów," .
Obskurna_baba jest z tego co pisze pełna krytycyzmu, czyli jest typem osobowości neurotycznej, a nie psychotycznej.
Też miałam w pewnym okresie myśli, których nie byłam w stanie się pozbyć chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że są irracjonalne. Np. kiedy zostawałam sama w domu i robiło się ciemno, zdarzało się, że nie byłam w stanie normalnie myśleć, tak się bałam, wyobrażałam sobie, że ktoś zapuka do drzwi, albo wydawało mi się, że kogoś widzę przez okno, chociaż był to tylko cień. Trudno mi było nawet wyjść przed dom po węgiel kiedy było ciemno, chociaż w domu byli rodzice. Starałam się to zrobić jak najszybciej i nie oglądać na boki.
U mnie przyczyną tych lęków było napięcie, które gromadziłam w sobie przez dwa lata nie umiejąc poradzić sobie z fobią społeczną - wtedy nawet nie wiedziałam, że to fobia; jak to jest określone na wikipedii - 'unikałam pewnych sytuacji społecznych'. Inaczej mówiąc na dwa lata odizolowałam się od mojej klasy w liceum. Była z tym związana niesamowita ilość negatywnych emocji, energii którą pochłaniał stres.
Było to tak silne, że utrwaliło się w postaci długofalowych skutków stresu - np. irracjonalnego lęku w różnych sytuacjach.
Mi pomógł śmiech. Najpierw zaczęłam się śmiać, a potem stwierdziłam, że jest to logiczne - wcześniej moje zachowanie prowadziło do wytwarzania hormonów stresu, zmuszałam moje ciało aby trwało w bierności, nie pozwalając sobie na żadne spontaniczne działanie. Śmiech jest przeciwwagą, śmiejąc się zaczęłam wysyłać sygnały do mózgu, który z kolei wysyłał sygnały do ciała aby się rozluźniło.
Trudno nazwać to psychozą " Istotą psychozy jest brak krytycyzmu wobec własnych, nieprawidłowych spostrzeżeń i osądów," .
Obskurna_baba jest z tego co pisze pełna krytycyzmu, czyli jest typem osobowości neurotycznej, a nie psychotycznej.
Też miałam w pewnym okresie myśli, których nie byłam w stanie się pozbyć chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że są irracjonalne. Np. kiedy zostawałam sama w domu i robiło się ciemno, zdarzało się, że nie byłam w stanie normalnie myśleć, tak się bałam, wyobrażałam sobie, że ktoś zapuka do drzwi, albo wydawało mi się, że kogoś widzę przez okno, chociaż był to tylko cień. Trudno mi było nawet wyjść przed dom po węgiel kiedy było ciemno, chociaż w domu byli rodzice. Starałam się to zrobić jak najszybciej i nie oglądać na boki.
U mnie przyczyną tych lęków było napięcie, które gromadziłam w sobie przez dwa lata nie umiejąc poradzić sobie z fobią społeczną - wtedy nawet nie wiedziałam, że to fobia; jak to jest określone na wikipedii - 'unikałam pewnych sytuacji społecznych'. Inaczej mówiąc na dwa lata odizolowałam się od mojej klasy w liceum. Była z tym związana niesamowita ilość negatywnych emocji, energii którą pochłaniał stres.
Było to tak silne, że utrwaliło się w postaci długofalowych skutków stresu - np. irracjonalnego lęku w różnych sytuacjach.
Mi pomógł śmiech. Najpierw zaczęłam się śmiać, a potem stwierdziłam, że jest to logiczne - wcześniej moje zachowanie prowadziło do wytwarzania hormonów stresu, zmuszałam moje ciało aby trwało w bierności, nie pozwalając sobie na żadne spontaniczne działanie. Śmiech jest przeciwwagą, śmiejąc się zaczęłam wysyłać sygnały do mózgu, który z kolei wysyłał sygnały do ciała aby się rozluźniło.