06 Paź 2013, Nie 18:09, PID: 366351
Witam , mam 25 lat , od razu przejdę do tematu.
Już dawno chodziłem do szkoły , w gimnazjum się zaczeło przez nieporozumienie nie z mojej winy .
Zaczeli mnie męczyć jeden koleś a dawał mi w kość, bunował cała klasę , ośmieszał mnie w oczach wszystkich i nikt nie chciał mi pomóc. Jak już chciałem się z kimś zakolegować to okazywało się ,że to tylko dla jaj , że obgadał mnie i śmiał się ze mnie za plecami a potem z tym kolesiem. I tak mineło gimnazjum w liceum ok ale zostało mi coś . To ,że myśle ,że każdy śmieje się ze mnie , mieszkam w tej samej miejscowość przez całe życie . Nie mam znajomych kiedyś miałęm , ale okazało się ,że dalej są tacy jak byli dwulicowi. Nie chce mi isę wychodzić na zewnątrz bo czuję ,że jestem tematem kpin i rozmów innych. Nie potrafie wyjść do nich bo czuję się źle nieswojo nie protrafię komuś zaufać nawet swojej żonie , bo kiedyś też ozukała mnie ale po wielu miesiącach cierpienia wróciłem do niej ,ale nawet jej nie ufam w pełni jeżeli chodzi o szczerość i wierność. Mam tendencję do wyolbrzymiania zdarzeń i nakręcania się nie w tą stronę . Jak mam sobie pomóc , i zrzucić ten ciężar życia , nie przejmować się znajomymi i resztą?
Już dawno chodziłem do szkoły , w gimnazjum się zaczeło przez nieporozumienie nie z mojej winy .
Zaczeli mnie męczyć jeden koleś a dawał mi w kość, bunował cała klasę , ośmieszał mnie w oczach wszystkich i nikt nie chciał mi pomóc. Jak już chciałem się z kimś zakolegować to okazywało się ,że to tylko dla jaj , że obgadał mnie i śmiał się ze mnie za plecami a potem z tym kolesiem. I tak mineło gimnazjum w liceum ok ale zostało mi coś . To ,że myśle ,że każdy śmieje się ze mnie , mieszkam w tej samej miejscowość przez całe życie . Nie mam znajomych kiedyś miałęm , ale okazało się ,że dalej są tacy jak byli dwulicowi. Nie chce mi isę wychodzić na zewnątrz bo czuję ,że jestem tematem kpin i rozmów innych. Nie potrafie wyjść do nich bo czuję się źle nieswojo nie protrafię komuś zaufać nawet swojej żonie , bo kiedyś też ozukała mnie ale po wielu miesiącach cierpienia wróciłem do niej ,ale nawet jej nie ufam w pełni jeżeli chodzi o szczerość i wierność. Mam tendencję do wyolbrzymiania zdarzeń i nakręcania się nie w tą stronę . Jak mam sobie pomóc , i zrzucić ten ciężar życia , nie przejmować się znajomymi i resztą?