01 Gru 2013, Nie 17:49, PID: 371855
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02 Gru 2013, Pon 12:47 przez andrew_ace.)
Właśnie że jestem pewien tego czerwienienia. Wziąłem psychotropy i dzisiaj było już OK.
Trochę mi ulżyło, bo porozmawiałem z matką o ojcu. Relacje z nim są źródłem mojej choroby. Okazało się, że on też ma coś na kształt fobii. Może i fobię społeczną właśnie.
Przyznała mi rację, że to jej zlecił nasze wychowanie, a mi nie poświęcał czasu w takim wymiarze jak powinien. Ciągle był w domu, ale nie było go dla mnie. Nie potrafił inaczej, ale ja przez to czuje się nieudanym synem, skoro ojciec zepchnął nas z siostrą w stronę matki.
Nie mam już problemu z czerwienieniem jako takim, bo po terapii potrafię zaczerwienić się podczas rozmowy i dalej patrzec prosto w oczy. Problem mam z burakiem, który potrafi trzymać i paręnaście minut, aż do końca ekspozycji. Mowa ewidentnie o utrzymującym się skoku ciśnienia krwi.
Na małe pocieszenie dla borykajacych się z tym problemem, mam informację ze jest to reakcja typu walcz, więc mamy w sobie cos z wojownika ;-)
Trochę mi ulżyło, bo porozmawiałem z matką o ojcu. Relacje z nim są źródłem mojej choroby. Okazało się, że on też ma coś na kształt fobii. Może i fobię społeczną właśnie.
Przyznała mi rację, że to jej zlecił nasze wychowanie, a mi nie poświęcał czasu w takim wymiarze jak powinien. Ciągle był w domu, ale nie było go dla mnie. Nie potrafił inaczej, ale ja przez to czuje się nieudanym synem, skoro ojciec zepchnął nas z siostrą w stronę matki.
Nie mam już problemu z czerwienieniem jako takim, bo po terapii potrafię zaczerwienić się podczas rozmowy i dalej patrzec prosto w oczy. Problem mam z burakiem, który potrafi trzymać i paręnaście minut, aż do końca ekspozycji. Mowa ewidentnie o utrzymującym się skoku ciśnienia krwi.
Na małe pocieszenie dla borykajacych się z tym problemem, mam informację ze jest to reakcja typu walcz, więc mamy w sobie cos z wojownika ;-)