02 Gru 2013, Pon 3:56, PID: 371948
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02 Gru 2013, Pon 4:00 przez sarkastyczny.)
Zrobienie prawa jazdy zabrało mi okrągły rok Pierwsza droga przez mękę - kurs teoretyczny. Zacząłem go w czerwcu. Robiłem ponad 2 miesiące, gdzie normalnie zajmował chyba 2 tygodnie. Non stop znajdowałem sobie wymówki żeby nie iść na wykład, przy jednoczesnym uczciwym podejściu że muszę zaliczyć każdy temat, a nie że będę wpisywał sobie po 2-3 obecności za jednym razem Dodatkowo należę do osób mających tendencje do spóźniania się, a wejście na sale pełną już ludzi to dla mnie mentalny horror. No ale jakimś cudem przez to przebrnąłem.
Kolejny zasadniczy problem dla mojej osoby - weź tu zadzwoń i umów sie na jazdę. Od końca ukończenia teorii do pierwszej jazdy minął kolejny miesiąc. No ale dobra i przez to udało sie przebrnąć ... Samochodem pojeździłem, kurs skończyłem w polowie grudnia, gdzie istotna informacja 18 stycznia zmienialy sie przepisy :-D Tak więc na ostatnią jak zwykle chwile zapisy na egzamin. Kolejki kosmiczne, ludzi mrowie, a ja znowu muszę jakoś wytrwać pośród tłumu. Zapisalem sie na samą teorie, bo przecież tak kocham stres, że podzielę go na 2 razy. Stara teoria, jak przystało zdana za pierwszym razem.
Czas na trzeci etap Pasowałoby zapisać sie na egzamin praktyczny. Od razu ? Nie, to by było za proste, przecież stresujących sytuacji trzeba unikać i odwlekać w czasie jeśli sie da. I tak mija czas aż do czerwca kolejnego roku, gdzie w lipcu kończyła mi sie ważność teorii. Presja ze strony rodziny coraz większa, żeby w końcu to dociągnąć do końca, ale przecież oni nie maja pojęcia co w mojej fobicznej głowie siedzi
W końcu udaje mi sie zapisać na egzamin i o dziwo jakimś cudem zdać go za pierwszym razem
Roczna batalia o prawo jazdy zakończona sukcesem.
Ofiar śmiertelnych: 0 (najbliżej śmierci to chyba bylem ja - na zawał )
Autem i tak nie jeżdżę bo jeszcze ktoś na mnie zatrąbi. Strach to ? Niepewność własnych umiejętności połączona z wiecznie niską samooceną ? Cholera wie, za kierownice i tak nie wsiąde
Życzę wszystkim błyskawicznego kończenia kursów i zdawania za pierwszym razem, bo sam wiem jaka to męka.
Wyszło praktycznie opowiadanie, ale może ktoś sie bedzie na tyle nudził, że przeczyta
Pozdrawiam
Kolejny zasadniczy problem dla mojej osoby - weź tu zadzwoń i umów sie na jazdę. Od końca ukończenia teorii do pierwszej jazdy minął kolejny miesiąc. No ale dobra i przez to udało sie przebrnąć ... Samochodem pojeździłem, kurs skończyłem w polowie grudnia, gdzie istotna informacja 18 stycznia zmienialy sie przepisy :-D Tak więc na ostatnią jak zwykle chwile zapisy na egzamin. Kolejki kosmiczne, ludzi mrowie, a ja znowu muszę jakoś wytrwać pośród tłumu. Zapisalem sie na samą teorie, bo przecież tak kocham stres, że podzielę go na 2 razy. Stara teoria, jak przystało zdana za pierwszym razem.
Czas na trzeci etap Pasowałoby zapisać sie na egzamin praktyczny. Od razu ? Nie, to by było za proste, przecież stresujących sytuacji trzeba unikać i odwlekać w czasie jeśli sie da. I tak mija czas aż do czerwca kolejnego roku, gdzie w lipcu kończyła mi sie ważność teorii. Presja ze strony rodziny coraz większa, żeby w końcu to dociągnąć do końca, ale przecież oni nie maja pojęcia co w mojej fobicznej głowie siedzi
W końcu udaje mi sie zapisać na egzamin i o dziwo jakimś cudem zdać go za pierwszym razem
Roczna batalia o prawo jazdy zakończona sukcesem.
Ofiar śmiertelnych: 0 (najbliżej śmierci to chyba bylem ja - na zawał )
Autem i tak nie jeżdżę bo jeszcze ktoś na mnie zatrąbi. Strach to ? Niepewność własnych umiejętności połączona z wiecznie niską samooceną ? Cholera wie, za kierownice i tak nie wsiąde
Życzę wszystkim błyskawicznego kończenia kursów i zdawania za pierwszym razem, bo sam wiem jaka to męka.
Wyszło praktycznie opowiadanie, ale może ktoś sie bedzie na tyle nudził, że przeczyta
Pozdrawiam