02 Sie 2014, Sob 21:36, PID: 405814
Mam pewne problemy jeśli chodzi o przebywanie w "tłumie". Szukając jakiejś teorii konsolidującej moje objawy trafiłem tutaj. Z tym, ze nie jestem do końca przekonany, ze w tym konkretnym przypadku chodzi o fobie społeczną. Dlatego prosiłbym o ocenę.
Generalnie pierwsze co mnie wkurza, to pojawiające się nagle uczucie wzrostu ciśnienia krwi związane z obecnością innych ludzi. O dziwo nie ma tutaj prostej zależności miedzy ich ilością - czasem lepiej czuje sie w maksymalnie zatłoczonym pociągu, niż w przestronnym miejscu w którym sa na przykład 3 osoby. Jest to o tyle wkurzające, że nie ma absolutnie żadnego sposobu (a przynajmniej ja go nie znalazłem) na przerwanie tego stanu.
Teraz kilka dodatkowych szczegółów. W gronie znajomych jest lepiej, ale jest tez kilka osób, które z jakiegoś nieznanego mi powodu wywołują u mnie skrępowanie. I standardowo wtedy - uczucie pompowania krwi do łba i czasami załamujący sie lekko głos.
Pechowo sprawy komplikują sie dużo bardziej jeśli chodzi o kontakty z kobietami. Tutaj jest juz zupełna katastrofa, bo czesto nie potrafie im nawet spojzec w oczy.
Oczywiscie jesli chodzi o znajome, to nie ma duzego problemu. W przypadku kontaktów formalnych (sprzedawczyni w sklepie itp.) - tez jakos idzie. Natomiast na nieznajoma na ulicy nie jestem w stanie nawet spostrzec, bo to juz podchodzi pod jakąś formę inicjowania kontaktu i tutaj jest problem. Nie radze sobie z tym zupełnie.
Dlatego prosiłbym o pobieżną ocenę, czy to wygląda na fobie społeczną, czy raczej nie.
Generalnie pierwsze co mnie wkurza, to pojawiające się nagle uczucie wzrostu ciśnienia krwi związane z obecnością innych ludzi. O dziwo nie ma tutaj prostej zależności miedzy ich ilością - czasem lepiej czuje sie w maksymalnie zatłoczonym pociągu, niż w przestronnym miejscu w którym sa na przykład 3 osoby. Jest to o tyle wkurzające, że nie ma absolutnie żadnego sposobu (a przynajmniej ja go nie znalazłem) na przerwanie tego stanu.
Teraz kilka dodatkowych szczegółów. W gronie znajomych jest lepiej, ale jest tez kilka osób, które z jakiegoś nieznanego mi powodu wywołują u mnie skrępowanie. I standardowo wtedy - uczucie pompowania krwi do łba i czasami załamujący sie lekko głos.
Pechowo sprawy komplikują sie dużo bardziej jeśli chodzi o kontakty z kobietami. Tutaj jest juz zupełna katastrofa, bo czesto nie potrafie im nawet spojzec w oczy.
Oczywiscie jesli chodzi o znajome, to nie ma duzego problemu. W przypadku kontaktów formalnych (sprzedawczyni w sklepie itp.) - tez jakos idzie. Natomiast na nieznajoma na ulicy nie jestem w stanie nawet spostrzec, bo to juz podchodzi pod jakąś formę inicjowania kontaktu i tutaj jest problem. Nie radze sobie z tym zupełnie.
Dlatego prosiłbym o pobieżną ocenę, czy to wygląda na fobie społeczną, czy raczej nie.