20 Sie 2015, Czw 17:34, PID: 463204
Bardziej mi chodziło o to, że doskonale rozumiem iż umysł jest powiązany z ciałem. To co jem wpływa na samopoczucie a nastawienie oddziaływuje na funkcjonowanie organizmu. Masz na myśli elementarne podstawy dbania o zdrowie lub wiedzy na ten temat, tak?
A tamta wypowiedź to po części żart mający zminimalizować mój pesymizm. Leki czy lekarze mnie nie wyleczą przynajmniej nie tak jak siebie pocieszam.
Wiedzy nie posiadam to prawda, ciągle się potykam i uczę na błędach ale mam wrażenie, że rozumiem to powiązanie mimo iż nie posiadam dostatecznych informacji. Moje rozumienie pochodzi od błędów i nauczek, nie od wiedzy.
Dobra mogę się mylić, po prostu ciężko mi jest przyznawać się do własnych błędów, zwłaszcza że ja mądrala jestem
Przyznaję się do błędu. Zmartwiłam się ponieważ ja wrażliwiec jestem ale doceniam Twoją szczerość master, dzięki temu mogę zobaczyć, że nie zawsze jest tak jak myślę
Po strasznym dniu poszłam do psychiatry. Okazał się pan w idealnym wieku (ok. 40) dzięki temu mogłam odłożyć na bok moje uprzedzenia i nie kojarzyć go z moim ojcem. Powiedziałam o myślach samobójczych i jakoś tak wyszło, że nie wspomniałam o próbach, tak czy inaczej nie przejął się tym za bardzo
Odpowiadałam na pytania i na końcu mogłam zdecydować czy chcę leki. Powiedziałam, że tak i przypisał mi najłagodniejsze antydepresanty. Będę je brać póki terapia się nie rozkręci a na ten czas bardzo się przydadzą bo objawow z powodu stresu mam zbyt dużo.
Ogólnie nie było tak źle, potraktował mnie obojętnie z lekką drwiną gdy zaczynałam się wkręcać a ja się tym za bardzo nie przejęłam (no może trochę ale co tam, przyzwyczajona jestem), ponieważ to nie on miał mnie leczyć. Najważniejsza jest pani psycholog, która jest bardzo empatyczna i miła (choć młoda) i to ona będzie moim terapeutą
Cała wizyta trwała z 20 minut, nie więcej. 10 stron tekstu, który napisałam było całkowicie zbędne ale to nic, może przyda się na później
W skrócie boję się jutra i jest mi źle ale pokładam jakieś nadzieje w tych lekach, podobno zaczną działać dopiero po 2 tygodniach, więc muszę uzbroić się w cierpliwość. Damy radę
A tamta wypowiedź to po części żart mający zminimalizować mój pesymizm. Leki czy lekarze mnie nie wyleczą przynajmniej nie tak jak siebie pocieszam.
Wiedzy nie posiadam to prawda, ciągle się potykam i uczę na błędach ale mam wrażenie, że rozumiem to powiązanie mimo iż nie posiadam dostatecznych informacji. Moje rozumienie pochodzi od błędów i nauczek, nie od wiedzy.
Dobra mogę się mylić, po prostu ciężko mi jest przyznawać się do własnych błędów, zwłaszcza że ja mądrala jestem
Przyznaję się do błędu. Zmartwiłam się ponieważ ja wrażliwiec jestem ale doceniam Twoją szczerość master, dzięki temu mogę zobaczyć, że nie zawsze jest tak jak myślę
Po strasznym dniu poszłam do psychiatry. Okazał się pan w idealnym wieku (ok. 40) dzięki temu mogłam odłożyć na bok moje uprzedzenia i nie kojarzyć go z moim ojcem. Powiedziałam o myślach samobójczych i jakoś tak wyszło, że nie wspomniałam o próbach, tak czy inaczej nie przejął się tym za bardzo
Odpowiadałam na pytania i na końcu mogłam zdecydować czy chcę leki. Powiedziałam, że tak i przypisał mi najłagodniejsze antydepresanty. Będę je brać póki terapia się nie rozkręci a na ten czas bardzo się przydadzą bo objawow z powodu stresu mam zbyt dużo.
Ogólnie nie było tak źle, potraktował mnie obojętnie z lekką drwiną gdy zaczynałam się wkręcać a ja się tym za bardzo nie przejęłam (no może trochę ale co tam, przyzwyczajona jestem), ponieważ to nie on miał mnie leczyć. Najważniejsza jest pani psycholog, która jest bardzo empatyczna i miła (choć młoda) i to ona będzie moim terapeutą
Cała wizyta trwała z 20 minut, nie więcej. 10 stron tekstu, który napisałam było całkowicie zbędne ale to nic, może przyda się na później
W skrócie boję się jutra i jest mi źle ale pokładam jakieś nadzieje w tych lekach, podobno zaczną działać dopiero po 2 tygodniach, więc muszę uzbroić się w cierpliwość. Damy radę