07 Gru 2015, Pon 22:28, PID: 494020
Hm, u mnie wygląda to w ten sposób, że przeważnie próbuję dostosować się do umiejętności tanecznych osób, w pobliżu których tańczę albo do umiejętności partnera. Jeżeli ktoś jest naprawdę dobry, staram się mu dorównać, pewnie nie zawsze daję radę, ale najgorzej też nie jest. Co zaskakujące, jednocześnie potrafię ruszać się jak ostatnia ciamajda, żeby tylko drugiej osobie nie było przykro, jeżeli nie jest królem parkietu. Koniec końców, przeważnie nigdy nie sprawia mi to przyjemności. No chyba, że mówimy o tych na wpół epileptycznych ruchach przeplatanych walcem wiedeńskim po odpaleniu swojej playlisty i przy szczelnie zasłoniętych oknach.