18 Sty 2016, Pon 16:00, PID: 508090
Cytat:Podaj mi przykład albo lepiej 2 nietypowych rzeczy o których myślisz, to Ci powiem, jak to jest u mnie.
Często zdarza mi się myśleć i wyobrażać swoją śmierć, w jaki sposób mogłabym to zrobić, co ludzie by potem o mnie mówili, co bym napisała w testamencie. Albo wyobrażam sobie jak uzależniam się od narkotyków i ulegam degeneracji lub snuje plany co bym zrobiła, jakbym była bezdomna - jak przeżyć, gdzie znaleźć schronienie itd. Przy czym nie jest tak, że mam realną chęć na te rzeczy. Nie biorę tego pod uwagę ze względu na rodzinę, ale jednak czasem czuję coś na kształt żalu - że muszę żyć ze względu na nich i wydaje mi się to czasem wręcz trochę egoistyczne, że nie mam nawet możliwości zadecydowania o sobie.
Z innych rzeczy często wyobrażam siebie na jakimś pustkowiu i zadupiu, gdzie nie ma ludzi albo jest ich mało, albo jakieś krajobrazy po apokalipsie. Z drugiej strony zdarzają się czysto utopijne wizje, gdzie jest łączka, wszyscy są szczęśliwi, zdrowi, wszyscy się dobrze traktują i nikt nie robi niczego złego .
No i zastanawiam się czasem nad sensownością niektórych czynności albo uczuć, które dla innych są całkowicie normalne. Np po co koleżanka chce mnie objąć na pożegnanie/ przywitanie (po co ten rytuał i czy on naprawdę daje jakieś poczucie, że jestem dla niej kimś bliskim ). Po co ludzie kupują za dużo słodyczy albo coli skoro wiedzą, że to niezdrowe i do niczego niepotrzebne. Po co niektórzy mnie zapraszają gdzieś albo ze mną rozmawiają skoro (przynajmniej w moim mniemaniu) jestem dosyć nudna. Po co ludzie ustalają jakieś różne regułki, przepisy i zwyczaje, które niby trzeba przestrzegać - np jakieś ubieranie się na galowo na egzamin . Czemu nie można łazić w piżamie skoro jest wygodniejsza i człowiek lepiej się w niej czuję :-D
Poza tym mam dziwną tendencję do kreślenia jakiś granic dla innych. W sensie z góry ustalam na ile komuś pozwolę się do siebie zbliżyć. A jeśli pod wpływem emocji/ uniesienia pozwalam zbliżyć się za bardzo to czuję złość w stosunku do siebie. Mam takie poczucie jakby jakiejś misji, że muszę całe życie radzić sobie sama, nie mogę polegać na innych i się od nich uzależniać, nie mogę się za bardzo ekscytować bo mi to nie przystoi. Powinnam dążyć do trenowania swojej psychiki aby nic nie było w stanie mnie zniszczyć, wytrącić z równowagi albo uzależnić od siebie (mówię tu o ludziach, nie o rzeczach materialnych i hobby).
A tak do jeszcze poprzednich odpowiedzi - mi nie przeszkadza sam fakt takich różnych przemyśleń, tylko że one nachodzą mnie za często i nie zawsze w odpowiednich sytuacjach. No bo nie można myśleć o niebieskich migdałach jak jest robota do wykonania i powinno się ją zrobić