11 Lis 2016, Pią 16:56, PID: 593963
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Lis 2016, Pią 17:00 przez Swango.)
No to wylądowałam teraz na kasie. Znowu. Mały sklep, mało ludzi, są życzliwi i wyrozumiali, ale i tak straszliwy stres jak mam kogoś obsłużyć. Dopiero dwa dni za mną, samą kasę już w miarę ogarniam, ale i tak jest to dla mnie straszny stres, chcę jak najszybciej kogoś obsłużyć żeby sobie poszedł. Boję się że ktoś będzie zły i mnie ochrzani albo że nie będę komuś umiała wydać reszty, wstyd mi jest, jak czasami dłużej się zastanawiam nad wydawaniem kasy. Kiedy jestem zestresowana, to nie mogę się skupić, nie myślę, mam problemy z pamięcią. Np. nie pamiętam czy komuś nabiłam zakup czy nie i co najgorsze, zrobiłam przez to wszystko dwa razy nadwyżkę, potem się jeszcze okazało, że zła cenę wybiłam, choć mam rozpisane na kartce. Wiem, że powinnam się uspokoić, ale nie potrafię opanować tego stresu, wiem że lepiej robić powoli, ale dokładnie i nie popełniać błędów, ale z drugiej strony, nie mogę być takim nieogarem, że będę jedną osobę obsługiwać pół godziny i wydawać resztę 10 minut, bo się ludzie zaczną na mnie skarżyć i pewnie wtedy zostanę zwolniona.
Na razie szefowa jest cierpliwa, ale obawiam się że jak to tak dalej będzie wyglądało, to w końcu straci cierpliwość.
Nie mam zbytnio też motywacji do tej pracy. Zarobek marny, ale lepsze to niż nic. Ale to i tak nie zmienia tego, że nie jest to praca z której jestem zadowolona, nie zrozumcie mnie źle, ale to dla mnie poniżające, że mając zawód, który cieszy się szacunkiem, muszę sprzedawać piwo miejscowym pijakom.
Do tego ja się po prostu nie nadaję do takiej pracy ze względu na swoją fobię i możliwą dyskalkulie. To tak jakby ślepy był taksówkarzem. Świadomość tego, też mnie nie nastraja optymistycznie.
Na razie szefowa jest cierpliwa, ale obawiam się że jak to tak dalej będzie wyglądało, to w końcu straci cierpliwość.
Nie mam zbytnio też motywacji do tej pracy. Zarobek marny, ale lepsze to niż nic. Ale to i tak nie zmienia tego, że nie jest to praca z której jestem zadowolona, nie zrozumcie mnie źle, ale to dla mnie poniżające, że mając zawód, który cieszy się szacunkiem, muszę sprzedawać piwo miejscowym pijakom.
Do tego ja się po prostu nie nadaję do takiej pracy ze względu na swoją fobię i możliwą dyskalkulie. To tak jakby ślepy był taksówkarzem. Świadomość tego, też mnie nie nastraja optymistycznie.