11 Maj 2017, Czw 9:59, PID: 701182
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Maj 2017, Czw 10:25 przez mak.)
(11 Maj 2017, Czw 0:22)masterblaster napisał(a): Depresja dokucza mi od dawna, nie ma co do tego wątpliwości, jednak do tej pory byłem przekonany, że ona pojawia się na pewien czas a następnie znika i potem atakuje znowu. Teraz zastanawiam się czy jest możliwe, że depresja trzyma mnie w zasadzie cały czas a ja rejestruję jedynie te okresy kiedy jest nasilona dużo bardziej niż zwykle?
Na razie nie rozumiem koncepcji depresji jako usprawiedliwienia. To tak jakby powiedzieć "boli mnie ząb, więc nie muszę iść do dentysty". Jeżeli czegoś nie chcę robić to nie potrzeba mi usprawiedliwienia a jeśli nie robię tego co chcę zrobić to jestem zły na siebie, nerwowy i zestresowany. Trzeba by chyba mieć jakieś skłonności masochistyczne żeby nie chcieć pozbyć się depresji..
Nie oczekuję od Ciebie pomocy Moniko, ale dziękuję za dobre chęci.
A co byś powiedział na stwierdzenie "boli mnie ząb, więc MUSZĘ WRESZCIE iść do dentysty", bo dostanę na łeb i wyląduję w końcu w psychiatryku. Moim pragnieniem jest wreszcie zrobienie tego co chcę zrobić, tak żebym nie musiała już być "zła na siebie, nerwowa i zestresowana. Co Ciebie powstrzymuje przed pójściem do jakiego pomocnika?
(11 Maj 2017, Czw 0:45)Medestin napisał(a):(10 Maj 2017, Śro 18:20)mak napisał(a): Po prostu piszesz jak racjonalny człowiek, który nie sugeruje innemu żeby rozwalił sobie całe życie i potem zastanawiał się co zrobić z tymi zgliszczami, tylko by zacząć od siebie i zobaczyć jaki to będzie miało wpływ na innych. Może wtedy okaże się, że inni wcale nie są tacy źli, że reagowali tak tylko w odpowiedzi na naszą nieracjonalną dla nich postawę.
A co Ciebie najbardziej męczy w fobii? Czy myślisz, że ją masz?
Staram się samemu tak robić, ale wszyscy wiemy, że to nie jest łatwa sprawa, spojrzeć z boku na coś, co nas dotyczy. Nie zawsze się udaje, ale warto próbować.
Mnie? Mnie najbardziej męczy strach przed ludźmi. To, że nie jestem w stanie stanąć przed grupą ludzi i się wypowiedzieć. A kiedy muszę, zamiast zrobić to tak jak bym chciał, zaczynam mówić jakby coś mnie goniło i ucieka mi milion rzeczy o których miałem wspomnieć. Ale nie wracam do nich, bo chcę to skończyć jak najszybciej. A potem rzucam studia, bo nie chcę tego przechodzić po raz kolejny. Męczy mnie to, że trudno mi wyjść z domu, zrobić coś ze znajomymi. Męczy mnie to, że moja siostra przyjechała z Niemiec na miesiąc a mi ciężko jest pobawić się z siostrzenicami. Własna niemoc mnie męczy. Jeszcze jakiś czas temu nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo, człowiek zanurzał się w świat gier/książek i nie myślał o tym wszystkim. A teraz? Teraz czuję, jak wszyscy ruszają do przodu, a ja dalej w swoim pokoju, patrzę tylko na to wszystko i się pogrążam. Miałem tyle pomysłów na siebie, a z wszystkich rezygnowałem, bo nie mogę otrząsnąć się z przygniatającego wzroku otaczających mnie ludzi. Dopiero niedawno do mnie dotarło, że mogę coś z tym zrobić i teraz usiłuję się przełamać, żeby zacząć z tym jakoś walczyć.
Czy ja mam fobię? Liebowitz mówi, że nawet zaawansowaną. Ale ja nie będę sam siebie diagnozował. Na pewno coś jest nie tak i chcę to zmienić.
A czy masz już jakiś plan? Co chcesz z tym zrobić? Mi na przykład te wszystkie pozytywne myślenia nic nie dają. Na przykład dzisiaj, idę sobie do pracy piechotą, mam bardzo dobre samopoczucie, słońce świeci, ptaszki śpiewają, wchodzę do przychodni (żeby zapisać nr telefonu do psychiatry, wreszcie!) i spotykam na schodach znajomą ze szkoły syna, pielęgniarkę w tej przychodni. I już: moja twarz (chyba) jest czerwona, na szyję wychodzą mi plamy, pocę się, nie wiem gdzie mam skierować wzrok i usiłuję z nią normalnie rozmawiać. Czyli też strach przed ludźmi. Ale czy Ty masz też jakieś objawy fizyczne czy wszystko się dzieje tylko w Twojej głowie?
Ten test Liebowitza jest jak dla mnie zupełnie nieprzydatny, bo każda z podanych sytuacji u mnie na przykład zależy od bardzo wielu okoliczności: jakie mam akurat dzisiaj samopoczucie, jakie osoby są ze mną zaangażowane w interakcję (przede wszystkim, czy to są osoby "lepsze" czy "gorsze" ode mnie - oczywiście w moim chorym mniemaniu), od ilości wypitego alkoholu i prawie w ogóle nie mam lęków przed nieznajomymi, obcymi osobami, ja mam lęk przed rozmową i spotykaniem osób, które znam i dodatkowo spotykam w jakimś publicznym miejscu (najczęściej w sklepie). Nie jestem w stanie przeprowadzić u siebie takiego testu.