25 Paź 2017, Śro 19:09, PID: 714234
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Paź 2017, Śro 19:10 przez Aloha123.)
Zawsze słabo dogadywałem się z tatą, ale czuję, że z roku na rok jest coraz gorzej. Najbardziej nienawidzę jego wymagań, co do ''męskości'',''siły'', niestety, jestem szczupły, co jakby pogarsza sytuację ''chuchro'', ''zdechlak'', ''chudzielec'', to wyśmiewanie się i to w sposób jakby dozwolony, to słyszę codziennie, albo widzę po wyrazie twarzy... Raz jest lepiej, jakoś tam w dziwaczny sposób się godzimy, na... max. jeden dzień. Porażka. Trochę śmieszne, że ja akceptuję siebie, jestem jaki jestem, każdy jest sobą( powtarzam to co chwilę), ale to traci na sile w starciu z nim. Czasem dochodzą okropne afery, że jestem dziwny, mam dziwne zainteresowania, a co najgorsze, że nie jem ''normalnie''...( Sam przyrządzam sobie większość jedzenia i do tego zdecydowałem się nie jadać mięsa za często, coś jak semi-wegetarianizm, tak po prostu), ale okropnie ciężko być buntownikiem, mieć relatywnie dziwne hobby i mieć fobię społeczną. No bo weź tak broń swoich poglądów, dyskutuj z ludźmi. I czuję, że sporo już udało mi się osiągnąć, nawet zaczynam rozmawiać z ludźmi, czuć się NIECO bardziej swobodnie... i d*pa, cholerny ojciec, niszczy: 1) pewność siebie, 2) wszelkie moje argumenty, 3) poglądy, 4) własne zdanie, 5) poczucie własnej wartości, 6) psuje dzień, 7) zaostrza fobię.
A na koniec wisienka na torcie- mój ukochany tato załatwił mi pracę w swojej firmie. I nie byłoby w tym nic złego, w ogóle szacunek za troskę, praca nawet nie aż taka zła( choć to jeszcze nie to), ale już pierwszy dzień pracy to jakaś rzeźnia. Zostałem wplątany w całe ogromne towarzystwo znajomych, współpracowników, kierowników, majstrów i innych z którymi musiałem się witać patrząc na ich głupawe uśmieszki i słuchając docinek. Czuję się cholernie niezręcznie. Chyba sam sobie znajdę robotę, a jutro na pewno tam nie idę. Do tego ciągłe pitolenie o szopenie- szef coś gada, że jak ty sobie poradzisz, bo takie chuchro, ktoś tam coś tam, weź się w garść, jedz normalnie, nie zajmuj się bzdurami, bądź normalny( czytaj: masz być koniecznie jak inni, podporządkuj się, nie wyróżniaj się, absolutnie swoje dziwactwa wybij sobie z głowy, w ogóle waż 60 kilo, zwiększ poziom masy mięśniowej żebyś nie robił wstydu, pij alkohol jak inni piją, NIE BĄDŹ SOBĄ KU*WA, TYLKO TAKIM JAKIM JA CHCĘ ŻEBYŚ BYŁ, SPEŁNIAJ PIEPRZONE WYMAGANIA SPOŁECZEŃSTWA!)...
Chwilowo znowu nienawidzę rasy ludzkiej i straciłem do niej cierpliwość.
A na koniec wisienka na torcie- mój ukochany tato załatwił mi pracę w swojej firmie. I nie byłoby w tym nic złego, w ogóle szacunek za troskę, praca nawet nie aż taka zła( choć to jeszcze nie to), ale już pierwszy dzień pracy to jakaś rzeźnia. Zostałem wplątany w całe ogromne towarzystwo znajomych, współpracowników, kierowników, majstrów i innych z którymi musiałem się witać patrząc na ich głupawe uśmieszki i słuchając docinek. Czuję się cholernie niezręcznie. Chyba sam sobie znajdę robotę, a jutro na pewno tam nie idę. Do tego ciągłe pitolenie o szopenie- szef coś gada, że jak ty sobie poradzisz, bo takie chuchro, ktoś tam coś tam, weź się w garść, jedz normalnie, nie zajmuj się bzdurami, bądź normalny( czytaj: masz być koniecznie jak inni, podporządkuj się, nie wyróżniaj się, absolutnie swoje dziwactwa wybij sobie z głowy, w ogóle waż 60 kilo, zwiększ poziom masy mięśniowej żebyś nie robił wstydu, pij alkohol jak inni piją, NIE BĄDŹ SOBĄ KU*WA, TYLKO TAKIM JAKIM JA CHCĘ ŻEBYŚ BYŁ, SPEŁNIAJ PIEPRZONE WYMAGANIA SPOŁECZEŃSTWA!)...
Chwilowo znowu nienawidzę rasy ludzkiej i straciłem do niej cierpliwość.