06 Paź 2018, Sob 19:33, PID: 766872
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06 Paź 2018, Sob 19:38 przez anonimowy_kuba.)
(06 Paź 2018, Sob 9:49)Ksenomorf napisał(a): Ach! Wspomnień czar!
(06 Paź 2018, Sob 9:49)Ksenomorf napisał(a): Ja po pierwszym dniu czy tam dwóch dniach też chciałem odpuścić. I to tak w wymiarze ogólnym – stojąc na przystanku i czekając na autobus mający mnie, nieboskie stworzenie, zawieźć z powrotem do smutnego, wynajętego pokoju, pewną ulgę znajdowałem w wyobrażaniu sobie siebie pod kołami tego autobusu.
Kiedyś to k...ła było, nie to co teraz... Ostatnio czytając ten wątek jakoś powspominałem sobie swoje początki studiów. Jak na początku tygodniami miałem uczucie napięcia na całym ciele, ściśnięty żołądek itd. Przeprowadzając się z małej miejscowości do jednego z największych miast w Polsce. Trafiłem do mieszkania z dosyć rozrywkową i zupełnie nie-fobiczną ekipą. Lubiący jakiś względny porządek musiałem się przyzwyczaić do dynamicznego i chaotycznego życia (jak na swoje ówczesne standardy). Niechcący podsłuchałem komentarz w stylu "słyszeliście jak ten młody coś tam mówił? zachowuje się jak małe dziecko". Mam w pamięci wrażenie rozpaczy, czerni i pustki w pewien piękny, słoneczny, październikowy dzień kiedy wracałem z uczelni do wynajmowanego mieszkania - i jak wtedy przeleciało mi przez głowę, że nieźle w sumie by było rzucić się pod tramwaj. Na szczęście nigdy nie byłem w stanie zrobić jakiegokolwiek kroku samobójczego, ale tamto uczucie pamiętam do dzisiaj.
Co do odpuszczenia studiów - nawet jak nachodziły mnie takie myśli, to jednak jakieś-tam ambicje i wstyd przed co by było gdybym to zrobił skutecznie mnie od tego odciągały.
Studia przeszły mi z dużym trudem na początku - ludzie na roku byli bardzo w porządku, ale czułem się obco w pierwszym mieszkaniu i miałem problemy z samą nauką (na co wpływ miało też pewnie ciągłe napięcie). Pamiętam wrażenie rozpaczy jak siedziałem na wykładach i po 15 minutach kompletnie nic nie rozumiałem lub traciłem wątek. Ile to razy myślałem co ja tutaj robię... Jak przeżyłem już pierwszy rok, (to znaczy jak zacząłem go powtarzać) to już było zupełnie inaczej - inne mieszkanie sprzyjające skupieniu, super ludzie w nim, najgorszy pierwszy rok już był łatwiejszy, bo miałem większość przedmiotów zaliczonych, ciekawsze przedmioty itd.
I tak ostatnio wspominając doszedłem do wniosku, że mimo, że teraz czuję się zablokowany, za dużo unikam i stoję w miejscu to i tak jest o niebo lepiej niż na początku studiów, co trochę pociesza.
--- EDIT ---
Ej ej, ale żeby ostatnie zdanie Was nie zdemotywowało i zdołowało - jestem bardzo zadowolony z studiów, które skończyłem A przez ten ogień musiałem przejść. Powodzenia dla Was.