26 Mar 2019, Wto 12:38, PID: 786905
Ostatnimi czasy nie ma dnia, w którym nie borykałabym się z takimi myślami. Przechodzę przez ciężki okres w życiu. Pojawiają się jako reakcja na silny stres. Łudzi mi się to "niewyjście" jako kres cierpienia. Czemu jeszcze im się nie poddałam? Bo z pozoru słaby człowieczek ma dosyć silną osobowość i żadne chwilowe załamanie nie będzie mi tu się panoszyć. Wiem również, że myśli są stanem przejściowym, jak pogoda - nie zawsze przecież pada deszcz ; Próbuję to wyeliminować, lecz zbyt długo traktowałam to jako "who cares, zawsze w razie czego jest to niewyjście" i jakoś to szło. Aktualnie biorę się za siebie od strony fachowej. Nie jestem w stanie sama wyrobić ze sobą i z tym co się ze mną dzieje - przeraża mnie to. Mam parę wyuczonych schematów postępowania w razie czego. Przykładowo noszę przy sobie plan bezpieczeństwa z tej strony https://emocje.pro/formularz-samobojstwo...likoptera/ czy po prostu wchodzę tu i odwracam swoją uwagę. Próbuję tłumaczyć łepetynie fakty, nie ulegać emocjom, gdy to zawodzi - przestaję myśleć. Skupiam się maksymalnie na jednej rzeczy. Przykładowo na myciu garów. Jestem tylko ja, woda, piana i gary. Nic więcej. Żadnych myśli. Jeśli się pojawiają, to znowu: ja, woda, piana, gary. Skupiam się na tu i teraz i nic więcej mnie nie obchodzi.
Fascynujące jest, że to w jakim jesteśmy stanie zależy w głównej mierze od nas samych, bo kto inny potrafi celniej i boleśniej obrzucić się błotem jak nie my
Po burzy zawsze wychodzi słońce.
Fascynujące jest, że to w jakim jesteśmy stanie zależy w głównej mierze od nas samych, bo kto inny potrafi celniej i boleśniej obrzucić się błotem jak nie my
Po burzy zawsze wychodzi słońce.