05 Maj 2019, Nie 16:14, PID: 791134
Oj tak.
Nie chce mi się żyć... Nie ma dla mnie ratunku, czuję to... Psychoterapia nic mi nie daje, z leków biorę tylko Pramolan przepisany przez lekarza rodzinnego, ale on jest za słaby dla mnie.
Planuję iść do psychiatry, którego poleciła mi moja psychoterapeutka, poradzić się jej i poprosić o jakiś lek, który będzie pomagać, i dzięki któremu będę wreszcie normalnie funkcjonować i odczuję radość życia. Ale też taki, który nie będzie zaburzał mojego funkcjonowania w pracy (np. nie będzie otumaniał, zmieniał jakoś myślenie) i nie z SSRI bo one mi nie pomagają a tylko pogorszają mój stan..
Dzisiaj, a właściwie od wczoraj mnie natchnęło na ślub i rozmarzyłam się eh... I tak sobie oglądałam filmiki i zdjęcia ślubne i czuję taką gorycz, strach i mega żal i smutek, że nigdy nie wyjdę z fobii społecznej, że już nigdy nie będę się swobodnie czuć, zrelaksowana, pewna siebie, zwłaszcza na swoim ślubie, że będę się strasznie przejmować tym jak wypadam, opinią innych, swoim zachowaniem, twarzą (a konkretnie oczami, mimiką twarzy), że będę się głupio, żałośnie, dziwnie, chorobliwie, żenująco i śmiesznie zachowywać, że oczywiście przez tą głupią FS popełnię milion gaf i nierozsądnych, głupich rzeczy, że na zdjęciach wyjdę jak pasztet, że będę żałować całe życie z tego jak wyszedł mój ślub i jak wypadłam (o ile daj Boże będę Panną Młodą i stanę na ślubnym kobiercu), ahhh....
Inni ludzie tak super się zachowywali, byli zrelaksowani, pewni siebie, a ja będę na pewno jak pośmiewisko wszystkich ludzi, jak idiotka.
Płakać mi się chce...
Nie chce mi się żyć... Nie ma dla mnie ratunku, czuję to... Psychoterapia nic mi nie daje, z leków biorę tylko Pramolan przepisany przez lekarza rodzinnego, ale on jest za słaby dla mnie.
Planuję iść do psychiatry, którego poleciła mi moja psychoterapeutka, poradzić się jej i poprosić o jakiś lek, który będzie pomagać, i dzięki któremu będę wreszcie normalnie funkcjonować i odczuję radość życia. Ale też taki, który nie będzie zaburzał mojego funkcjonowania w pracy (np. nie będzie otumaniał, zmieniał jakoś myślenie) i nie z SSRI bo one mi nie pomagają a tylko pogorszają mój stan..
Dzisiaj, a właściwie od wczoraj mnie natchnęło na ślub i rozmarzyłam się eh... I tak sobie oglądałam filmiki i zdjęcia ślubne i czuję taką gorycz, strach i mega żal i smutek, że nigdy nie wyjdę z fobii społecznej, że już nigdy nie będę się swobodnie czuć, zrelaksowana, pewna siebie, zwłaszcza na swoim ślubie, że będę się strasznie przejmować tym jak wypadam, opinią innych, swoim zachowaniem, twarzą (a konkretnie oczami, mimiką twarzy), że będę się głupio, żałośnie, dziwnie, chorobliwie, żenująco i śmiesznie zachowywać, że oczywiście przez tą głupią FS popełnię milion gaf i nierozsądnych, głupich rzeczy, że na zdjęciach wyjdę jak pasztet, że będę żałować całe życie z tego jak wyszedł mój ślub i jak wypadłam (o ile daj Boże będę Panną Młodą i stanę na ślubnym kobiercu), ahhh....
Inni ludzie tak super się zachowywali, byli zrelaksowani, pewni siebie, a ja będę na pewno jak pośmiewisko wszystkich ludzi, jak idiotka.
Płakać mi się chce...