24 Lip 2020, Pią 11:23, PID: 825029
(24 Lip 2020, Pią 9:35)forgetall napisał(a): Prawdopodobnie wystarczy nie mieć dziewczyny i to poważny czynnik ryzyka do posiadania depresji. Prawdopodobnie wystarczy nie mieć dobrych znajomych i to poważny czynnik ryzyka do posiadania depresji. Prawdopodobnie wystarczy nie lubić swojej pracy i to poważny czynnik ryzyka do posiadania depresji. O takie rzeczy pyta psychiatra. Bycie bez energii, posiadanie lęków społecznych, przejmowanie się byle czym, to wszystko poważne problemy i coś o czym warto powiedzieć psychiatrze.
A nie mieć chłopaka to też?
Ze związkami bywa różnie, bo mogą być toksyczne i wtedy też jest ryzyko depresji.
Z resztą pełna zgoda. Brak znajomych i oparcia w bliskich relacjach społecznych szczególnie.
(24 Lip 2020, Pią 9:35)forgetall napisał(a): Na tym forum dominuje przekonanie o zbawiennym wpływie psychoterapii. Z tego co zauważyłem to w naukowym środowisku leki nie mają złej opinii. Nawet dermatolog bardzo chwaliła sięgnięcie przez mnie po antydepresanty.
Nie powiedziałbym. Sporo na forum szczęśliwych zjadaczy leków, a nawet lekomanów.
Są osoby, które się zawiodły na psychoterapii, prawda.
Ale są też ludzie, którzy przechodzili średnio- i długoterminowe terapie: indywidualne, grupowe lub na oddziałach, i sporo się w ich życiu poprawiło, choć cudownego ozdrowienia nie doznali (zresztą takich to mało w tak skomplikowanych sprawach jak psychika).
Egzaltowana rozmowa z terapeutą doraźnie działa (zwerbalizowanie emocji, spadek napięcia, zdystansowanie się od problemu). Dobry, bezpieczny i stabilny kontakt terapeutyczny jest leczniczy. Co do specyficznych metod nurtu - trudno powiedzieć. Dowiedziono skuteczności terapii poznawczo-behawioralnej w zab. depresyjnych i lękowych. W utrwalonych zab. osobowości terapia jest trudna i bywa nieskuteczna.
Oczywiście psychoterapia może mieć skutki uboczne, np. przejściowe dekompensacje. Może być szkodliwa, jeśli próbuje się na siłę zmieniać cechy osobowości, które wynikają np. z niezdiagnozowanego spektrum autyzmu, albo gdy stosuje się opresyjną psychoanalizę u kogoś ze skłonnością do epizodów psychotycznych lub wręcz ze schizofrenią.
Największy problem z leczeniem osobowości antyspołecznej, nie wiem, czy są jakieś średnio skuteczne metody.
Z lekami nauka ma taki problem, że dużo wiadomo, jak one działają fizjologicznie (opisano mnóstwo receptorów, powinowactwo leków do nich, aktywność wewnętrzną, rejony mózgu, gdzie neurony mają określony zestaw receptorów i wydzielają określone transmitery, szlaki biosyntezy transmiterów), jednak nie do końca wiadomo, jak to się przekłada na procesy psychiczne i to, co czujemy (plus "dylemat psychofizyczny" o charakterze filozoficznym). Każdy ma inną "architekturę" układu nerwowego, są różne allele kodujące rozmaite transportery, receptory.
Różnimy się metabolizmem leków, całą farmakokinetyką. Dieta wpływa na dostępność prekursorów do biosyntez.
To wszystko jest tak skomplikowane, że odpowiedzi na leki są nie do końca przewidywalne i zmieniają się w czasie.