17 Cze 2008, Wto 18:28, PID: 27795
Ja nie napisałem pracy magisterskiej z powodu depresji. Mimo że uczyłęm się
zaocznie unikałem w szkole ludzi . CHodzenie do szkoły zawsze było dla mnie stresujące już od najmłodszych lat , ale jakoś se radziłem głuwnie tłumiłem swoje emocje i lęki. Wszystko zaczęło sie walić w szkole sredniej z kilka miesięcy przed maturą gdy przeżyłem atak lękowy , zdarzenie było dla mnie bardzo drastyczne i dziwne , po tym zdarzeniu moje problemy się nasiliły . Zacząłem się bać prawie wszystkiego , zaczął we mnie narastać smutek ,beznadzieja pogarda dla samego siebie nie wyobrażałem sobie normalnego dorosłego życia z moimi problemami . Po szkole średniej dwa lata byłem w szkole policealnej tam już moja depresja zaczeła narastać zacząłem wagarować , szkołe skończyłem (nie był w niej zbyt wysoki poziom) Jakoś udało mi się dostać na studia zaoczne prywatne . Studia jakoś zaliczałem ( pomagało mi że były zaoczne ) ale lęki i fobia mocno mi dokuczały unikałem kontaktów z ludźmi czasem nie chodziłem na zajęcia nie zintegrowałem się z grupą . Właściwie zdałem sobie sprawę , że jestem mało inteligentny i nie ciekawy do tego słaby psychicznie . Jednym słowem beznadziejny. Pogrążyłem się w depresji nie napisałem magistarki od kilku lat mam urlop dziekański i leczę się na depresje. Nie wiele kontaktuje się z ludźmi nie chcę żeby się dowiedzieli jaki jestem beznadziejny. Nie widze dla siebie przyszłości pewnie skończe gdzieś pod mostem albo się zabije. Mam problemy w komunikacji z ludźmi nie mam na to ochoty , byle co to się rozklejam mam lęki wogóle życie wydaje mi się bezsensowne i brutalne to zupełnie nie miejsce dla mnie. Resztki mojej męskości mówią mi żeby się zabić skończyć ten nędzny żywot. Nie mogę znaleść roboty wcześniej miałęm kilka robót ale nie potrafiłem się w nich dłużej utrzymać . Chodzenie codziennie do pracy zaczynało być dla mnie coraz większym koszmarem aż pojawiał się dzień w którym miałem ochote ze sobą skończyć i było mi wszystko jedno i nie szłem do pracy a nastepnie z niej rezygnowałem ( chyba zabrakło mi odwagi że się jeszcze nie zabiłem ale wciąż o tym myśle). Obecnie mam problem ze znalezieniem roboty , jestem spory okres bez pracy i mam nie wielkie doświadczenie zawodowe i wogóle dylemat czy jej wogóle szukać . Jak myśle o sobie to mi się rzygać chce. Pozdrawiam wszystkich fobików
skłądam wyrazy współczucia , smutku i żalu nad ich marnym żywotem.
zaocznie unikałem w szkole ludzi . CHodzenie do szkoły zawsze było dla mnie stresujące już od najmłodszych lat , ale jakoś se radziłem głuwnie tłumiłem swoje emocje i lęki. Wszystko zaczęło sie walić w szkole sredniej z kilka miesięcy przed maturą gdy przeżyłem atak lękowy , zdarzenie było dla mnie bardzo drastyczne i dziwne , po tym zdarzeniu moje problemy się nasiliły . Zacząłem się bać prawie wszystkiego , zaczął we mnie narastać smutek ,beznadzieja pogarda dla samego siebie nie wyobrażałem sobie normalnego dorosłego życia z moimi problemami . Po szkole średniej dwa lata byłem w szkole policealnej tam już moja depresja zaczeła narastać zacząłem wagarować , szkołe skończyłem (nie był w niej zbyt wysoki poziom) Jakoś udało mi się dostać na studia zaoczne prywatne . Studia jakoś zaliczałem ( pomagało mi że były zaoczne ) ale lęki i fobia mocno mi dokuczały unikałem kontaktów z ludźmi czasem nie chodziłem na zajęcia nie zintegrowałem się z grupą . Właściwie zdałem sobie sprawę , że jestem mało inteligentny i nie ciekawy do tego słaby psychicznie . Jednym słowem beznadziejny. Pogrążyłem się w depresji nie napisałem magistarki od kilku lat mam urlop dziekański i leczę się na depresje. Nie wiele kontaktuje się z ludźmi nie chcę żeby się dowiedzieli jaki jestem beznadziejny. Nie widze dla siebie przyszłości pewnie skończe gdzieś pod mostem albo się zabije. Mam problemy w komunikacji z ludźmi nie mam na to ochoty , byle co to się rozklejam mam lęki wogóle życie wydaje mi się bezsensowne i brutalne to zupełnie nie miejsce dla mnie. Resztki mojej męskości mówią mi żeby się zabić skończyć ten nędzny żywot. Nie mogę znaleść roboty wcześniej miałęm kilka robót ale nie potrafiłem się w nich dłużej utrzymać . Chodzenie codziennie do pracy zaczynało być dla mnie coraz większym koszmarem aż pojawiał się dzień w którym miałem ochote ze sobą skończyć i było mi wszystko jedno i nie szłem do pracy a nastepnie z niej rezygnowałem ( chyba zabrakło mi odwagi że się jeszcze nie zabiłem ale wciąż o tym myśle). Obecnie mam problem ze znalezieniem roboty , jestem spory okres bez pracy i mam nie wielkie doświadczenie zawodowe i wogóle dylemat czy jej wogóle szukać . Jak myśle o sobie to mi się rzygać chce. Pozdrawiam wszystkich fobików
skłądam wyrazy współczucia , smutku i żalu nad ich marnym żywotem.