26 Mar 2016, Sob 23:29, PID: 526484
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Mar 2016, Nie 1:14 przez Zasió.)
w sumie śmierć bliskich osób nigdy mnie nie ruszała. Niespecjalnie było mi smutno po śmierci babci, która akurat była fajna i ja lubiłem. na śmierć ojca byłem co prawda gotowy, bo poprzedziła ją długa choroba, ale też mnie to obeszło. Właściwie wzruszyłem ramionami i poszedłem dalej - tzn. po wpis z... nie pamiętam z czego. No i na egzamin z etyki - następnego dnia. Myślę, że czasem bezsensowna śmierć ludzi w zamachach bardziej mnie wzrusza, Na pewno byłbym stokroć bardziej przygnębiony, gdybym dowiedział się o śmierci znajomej ze studiów, choć nawet przyjaźnią chyba nie można nazwać było tej znajomości... Najbardziej jednak przygnębiająca jest ta świadomość, że po drugiej stronie najpewniej NIE MA NIC I NIGDY NIE BĘDZIE.