20 Lis 2008, Czw 21:24, PID: 91756
emaptio, z Twoich wypowiedzi wyczuwam agresję wobec osób, z którymi się nie zgadzasz, a przecież samo głaskanie po główce jest bez sensu. Nie będę już nic Tobie tłumaczyć, napiszę więc ogólnie, jaki jest mój pogląd na miłość, przyjaźń do wszystkich forumowiczów.
Wg mnie, jeśli się kogoś kocha, lubi, to się z tą osobą przebywa, rozmawia, spędza czas, śmieje, trzeba po prostu z tą osobą być, zamiast obmyślać plan, jak ją zmienić i być nieszczęśliwym z tego powodu, że nie chce iść z nami do ludzi.
Wg mnie, jeśli osoba, która jest ekstrawertykiem zaprzyjaźni się z osobą nieśmiałą, powinna iść na kompromis, np. dziś siedzimy w domu a jutro idziemy do przyjaciół.
Jeśli przyjaciel, chłopak, mają problemy psychiczne, to nie jest naszą rolą go z nich wyciągać, od tego są psychologowie, terapeuci, człowiek niedoświadczony może nieświadomie zrobić krzywdę.
Jeśli przyjaciel jest bardzo nieśmiały, małomówny, można z nim pomilczeć, bezsensowne mielenie jęzorem jest tu niepotrzebne, to gaduła odczuwa przymus mielenia jęzorem, bo źle się czuje w milczeniu, to z nią coś nie tak a nie z milczkiem.
Każdy jest inny, fobicy wycofują się z życia społecznego m. in. dlatego, że ludzie nie akceptują małomówności, wrażliwości, niezręczności, kto powiedział, że wszyscy ludzie muszą być śmiali, wygadani, nie można po prostu pozwolić nam być nieśmiałymi?
Każdy człowiek jest sam za siebie odpowiedzialny, ja bym bardzo nie chciała, aby ktoś mnie leczył na siłę, nie jestem dzieckiem, żeby ktoś prowadził mnie za rączkę, pomagał odkrywać świat. Ze związku, w którym jedno jest lekarzem, a drugie pacjentem nic nie wychodzi, wiem to z doświadczenia. Sama jestem DDA, więc wchodziłam w związki z mężczyznami trudnymi, którzy byli tak zaproblemowani, że nie potrafili kochać, mogli być jedynie uzależnieni ode mnie, ale nic z siebie nie dawali. Jestem zdania, że każdy powinien sam zająć się sobą, powinien stać się samodzielny, nauczyć się odczuwać radość z samotności, aby kogoś pokochać, bo inaczej wejdzie w związek pokaleczony, nic z siebie nie da, a gdy dojdzie do rozstania, będzie głęboko nieszczęśliwy, jak by mu ktoś odstawił narkotyk i... do następnego razu, gdy znów uda się znaleźć pocieszycielkę, terapeutkę.
Jestem DDA i wiem, że takie osoby pociąga pomaganie innym, chcą czuć się potrzebne, skoro w domu były jak piąte koło u wozu. Pomagać ludziom to bardzo szlachetna rzecz, ale w ramach możliwości, rozsądku, trudne przypadki zostawiłabym lekarzom, terapeutom i samym sobie.
Wg mnie, jeśli się kogoś kocha, lubi, to się z tą osobą przebywa, rozmawia, spędza czas, śmieje, trzeba po prostu z tą osobą być, zamiast obmyślać plan, jak ją zmienić i być nieszczęśliwym z tego powodu, że nie chce iść z nami do ludzi.
Wg mnie, jeśli osoba, która jest ekstrawertykiem zaprzyjaźni się z osobą nieśmiałą, powinna iść na kompromis, np. dziś siedzimy w domu a jutro idziemy do przyjaciół.
Jeśli przyjaciel, chłopak, mają problemy psychiczne, to nie jest naszą rolą go z nich wyciągać, od tego są psychologowie, terapeuci, człowiek niedoświadczony może nieświadomie zrobić krzywdę.
Jeśli przyjaciel jest bardzo nieśmiały, małomówny, można z nim pomilczeć, bezsensowne mielenie jęzorem jest tu niepotrzebne, to gaduła odczuwa przymus mielenia jęzorem, bo źle się czuje w milczeniu, to z nią coś nie tak a nie z milczkiem.
Każdy jest inny, fobicy wycofują się z życia społecznego m. in. dlatego, że ludzie nie akceptują małomówności, wrażliwości, niezręczności, kto powiedział, że wszyscy ludzie muszą być śmiali, wygadani, nie można po prostu pozwolić nam być nieśmiałymi?
Każdy człowiek jest sam za siebie odpowiedzialny, ja bym bardzo nie chciała, aby ktoś mnie leczył na siłę, nie jestem dzieckiem, żeby ktoś prowadził mnie za rączkę, pomagał odkrywać świat. Ze związku, w którym jedno jest lekarzem, a drugie pacjentem nic nie wychodzi, wiem to z doświadczenia. Sama jestem DDA, więc wchodziłam w związki z mężczyznami trudnymi, którzy byli tak zaproblemowani, że nie potrafili kochać, mogli być jedynie uzależnieni ode mnie, ale nic z siebie nie dawali. Jestem zdania, że każdy powinien sam zająć się sobą, powinien stać się samodzielny, nauczyć się odczuwać radość z samotności, aby kogoś pokochać, bo inaczej wejdzie w związek pokaleczony, nic z siebie nie da, a gdy dojdzie do rozstania, będzie głęboko nieszczęśliwy, jak by mu ktoś odstawił narkotyk i... do następnego razu, gdy znów uda się znaleźć pocieszycielkę, terapeutkę.
Jestem DDA i wiem, że takie osoby pociąga pomaganie innym, chcą czuć się potrzebne, skoro w domu były jak piąte koło u wozu. Pomagać ludziom to bardzo szlachetna rzecz, ale w ramach możliwości, rozsądku, trudne przypadki zostawiłabym lekarzom, terapeutom i samym sobie.