22 Cze 2009, Pon 16:27, PID: 158960
Kawałek_Kulki napisał(a):Podsumowując – jeśli chodzi o wpływ rodziców i środowiska rodzinnego na kształtowanie się fobii społecznej, to nie tylko miłość i dobre relacje w rodzinie, ale także świadomość wychowawcza rodziców, ich udział w rozwoju dziecka, ich pomoc materialna, ‘mądrość’ życiowa i wartości, które przekazują dzieciom. Ale miłość dalej stawiam na pierwszym miejscu I nie będę już powtarzać tego co świetnie ujął Sosen o miłości rodziców. Szczególnie w tych dwóch zdaniach rewelacyjnie zostało to ujęte:Cytat:Jest miłość szczera i pozorna. Rodzice, którzy szczerze się kochają, wspierają, mają też na uwadze swoje dzieci, których konflikty i problemy rozwiązują na bieżąco. Rodzina szczęśliwa od zewnątrz, na taką wyglądająca nie zawsze właściwie funkcjonuje, przez nie rozwiązane własne problemy jednego z rodziców.I może w przypadku niektórych z was którzy twierdzą, że w ich domach nigdy nie brakowało miłości decydujące było to, że rodzice nie potrafili Wam pomóc w Waszych problemach. To wcale nie jest równoznaczne z brakiem miłości, ale bardziej brakiem wiedzy ze strony rodziców o problemie.
No widzę, że zmieniłaś swoje stanowisko, z którym w pełni się zgadzam. Żeby dobrze wychować dziecko nie wystarczy miłość i całkowite oddanie. Dzieci trzeba umieć wychowywać. Rodzice nieraz bywają zbyt wymagający, nadopiekuńczy albo nie rozumieją dziecka. Myślą, że robią dobrze, ale wychodzi odwrotnie i cały ich trud jest zmarnowany. Tak pewnie jest w moim przypadku.
soulja napisał(a):Dlatego może osoby które miały życie rodzinne w porządku niech powiedzą co było u nich tą przyczyna.Hektor napisał(a):Też chciałem to zaproponować, ale nie jestem pewien czy to dla nich wskazane.
Rozmyślałem na ten temat wczoraj. Jestem skłonny do zwierzeń Przypomniałem sobie, że pierwszy raz okazało się że coś jest ze mną nie w porządku w momencie gdy poszedłem do przedszkola. Wszystkie dzieci się bawiły a ja tylko stałem i się patrzyłem. Wszędzie zachowywałem się jak normalny 6-latek, tylko w przedszkolu byłem jak niepełnosprawny umysłowo. Potem oczywiście podobne problemy pojawiały się w każdej rozpoczętej szkole. Niestety z czasem przerzuciło się to na inne obszary życia i w wieku 13-14 lat okazało się, że mam obok siebie jakieś 5-6 do których potrafię się odezwać.
Co ciekawe takie same problemy miał na początku mój brat, ale on z tego wyszedł i dziś jest normalny 20-latkiem