08 Lut 2008, Pią 17:42, PID: 12017
Cytat:Gdybym wstydził się tylko tego, czego wstydzić się powinienem, to nie miałbym powodu, dla którego tutaj jestem
OMG, ja mam 24 lata i miałby mnie ktoś za rączkę gdzieś prowadzić? I tak się to zdarza co chwilę, ale za każdym razem czuję się upokorzony. Z drugiej strony wiem, że sam na nic się nie zdecyduję
witajcie, wpisuję się na tym forum po raz pierwszy.
do Billy the Mountain:
Cytat:Czasem chciałbym, żeby ktoś przybył, wyważył drzwi, brutalnie pozbawił myśli o oporze, skuł w kajdanki i zaprowadził gdzie trzeba...
również marzyłem o ubezwłasnowolnieniu. ale to złudne. skrześmy ducha w marionetce, dajmy jej rozum z pewną dozą informacji oraz motorykę i każmy jej robić to, co my chcemy by robiła, niech stanie na rynku przez tydzień z uniesioną nogą. a ona zdążyła już spojrzeć na zieloną trawę, na niebo i bibliotekę Damaskańską, na dzieci roześmiane, pochłonięte zabawą. zgodziłaby się?
uważam,że każdy Twój wpis jest klarowny. świadczą o tym wypowiedzi innych forumowiczów.widać, że masz swobodę w posługiwaniu
się językiem i przypuszczam,że w mowie także dbasz pieczołowicie o poprawne szyki, precyzyjność i bogactwo. To Twój zasób,atut.
mógłbyś z niego skorzystać również podczas terapii. ja wysłałem do terapeutki kilka maili, opisując w nich swoje zasępione mgłą odczucia,by następnie, podczas spotkań, odnieść się do ich treści. zdecydowałem się na terapię w odruchu desperackiej nadzieji,uznając,że jakikolwiek krok, który w teorii mógłby mi pomóć w odnalezieniu się,również wśród ludzi, jest więcej wart niż tkwienie w miejscu.
zauważyłem u siebie pewną zależność(choć są od niej wyjątki): lęk,czy nawet panikę, odczuwam po zdarzeniu, które spowodowało, że wytworzyłem olbrzymi pokład stresu w organizmie. mija sytuacja, organizm, wymęczony, dąży do regeneracji i jeśli pojawi się potrzeba spotkania z kimś, ciało nie jest w stanie się do niego zmobilizować i uznaje, że sytuacja jest niebezpieczna - lęk obronny.
idąc tym tropem można dojść do wniosku, że umiejętności pozwalające
na współistnienie z czymś, co nazywa się stres,są mi/nam? nieodzownie
potrzebne, by żyć (i to kolejna cecha łącząca każdego człowieka).
Billy the Mountain, mi bardzo pomogło powiedzenie najbliższej
rodzinie o swoim problemie. choć nie potrafią wczuć się w moją
sytuację, to atmosfera, w której funkcjonowałem i funkcjonuję jest czysta. wsparciem okazało się również to, że rodzice nie wywierają zbyt często presji na studia, na pracę.w tej sytuacji dojrzałem do samodzielnej decyzji o szukaniu pomocy/porad u specjalisty.
Karaib