12 Sty 2012, Czw 22:06, PID: 288794
Co ty z tym "osądzaniem"? Ktoś tu kogoś osądza? Nie mógłbym tego zrobić w żaden sposób, bo cię nie znam. Zresztą pisałem tylko i wyłącznie o sobie. Hiperbolizujesz. Ty wyraziłeś swoją opinię, ja wyraziłem moją, według której twoja brzmi absurdalnie. To nic strasznego, każdy ma własne zdanie. Nie możesz się dziwić, że ktoś ustosunkuje się do tego, co napiszesz na forum. To jest właśnie istota wymiany poglądów, a do tego przecież służą fora.
Ja nie mam aż tak wielkiego problemu z samooceną, choć jestem egocentrykiem, swojej choroby jednak zdecydowanie nie akceptuję. Jest ona przyczyną wszelkiego zła, które spotkało mnie do tej pory i które prawdopodobnie spotka mnie w przyszłości. To coś, czego koniecznie powinienem się pozbyć, im szybciej tym lepiej, i - jak już mówiłem - próby dążenia do tego to jedna z tych rzeczy, które najbardziej dodają mi sił, a sił - tak się składa - często mi brak.
"Akceptacja choroby" jest w moim mniemaniu równa żałosnej bierności, poddaniem się. Akceptacja swojej osoby jako całości to już coś innego - i z tym akurat paradoksalnie nie mam kłopotu, dzięki Bogu, czy dzięki czemu-kto-tam-woli.
Ja nie mam aż tak wielkiego problemu z samooceną, choć jestem egocentrykiem, swojej choroby jednak zdecydowanie nie akceptuję. Jest ona przyczyną wszelkiego zła, które spotkało mnie do tej pory i które prawdopodobnie spotka mnie w przyszłości. To coś, czego koniecznie powinienem się pozbyć, im szybciej tym lepiej, i - jak już mówiłem - próby dążenia do tego to jedna z tych rzeczy, które najbardziej dodają mi sił, a sił - tak się składa - często mi brak.
"Akceptacja choroby" jest w moim mniemaniu równa żałosnej bierności, poddaniem się. Akceptacja swojej osoby jako całości to już coś innego - i z tym akurat paradoksalnie nie mam kłopotu, dzięki Bogu, czy dzięki czemu-kto-tam-woli.