22 Lis 2011, Wto 12:18, PID: 280536
Cytat:Ta teza, nawet po spokojnym przeczytaniu i zrozumieniu całej twojej historii, zabrzmiała tak absurdalnie, że ciężko w jakikolwiek sposób się do tego ustosunkować. Nic, tylko rzucić jakimś aforyzmem: "niewiedza jest błogosławieństwem"... czy coś w tym stylu. Poważnie.
A co ja mam niby myśleć jak czytam, że ktoś z niby poważniejszą fobią ma swoją grupę znajomych, czasem nawet dosyć liczną (niemało widziałem takich przypadków)? Normalnie szlag mnie trafia, gdy przeczytam coś w stylu "rozmawiam z ludźmi na uczelni, ale te znajomości kończą się wraz z ostatnim wykładem, jaki to ja biedny i nieszczęśliwy". To ma być powód do narzekań!? Ja bym się cieszył, gdybym był w takiej sytuacji. Tymczasem niemało takich "ponurych zwierzeń" na forach fobicznych. Poza tym ciężko w moim przypadku mówić o niewiedzy. Kiedyś bałem się nawet iść ulicą. Wtedy jednak miałem jakichś znajomych. Niestety wszystko poszło ku gorszemu...
Mam zatem powody, aby trwać przy swojej rzekomo absurdalnej tezie. Mogę jej też bronić. Oczywiście są tacy, co mają gorzej - straconezycie serdecznie Ci współczuję.
Co do rodziców: osobiście jestem raczej sceptycznie nastawiony do tego typu teorii, które wydają się mieć korzenie we freudowskiej psychoanalizie. Dla mnie takie sprawy to kwestia stricte genetyczna. W każdym bądź razie pochodzę z bardzo dobrej rodziny. Nie zauważyłem różnic w wychowaniu moim oraz mojego młodszego rodzeństwa (choć nie wiem, może płytko patrzę). Mimo to dzisiaj mój brat i siostra to lokalne gwiazdy, a ja jestem <patrz wyżej>.
Dodam jeszcze tylko, że chyba jednak rzucę te studia. Będę dalej egzystował z poczuciem zmarnowanego talentu, ale nie mogę żyć dalej tak jak teraz.
Przepraszam że tak truję, ale to chyba jedyne miejsce, gdzie mogę liczyć na jakieś zrozumienie. Have a nice day.