10 Sty 2012, Wto 14:21, PID: 288229
Czy to może działać?
Mi afirmacje bardzo pomogły, gdy rok temu miałam totalnie zszargane nerwy, dzięki czemu wygrzebałam się i mogłam jakoś funkcjonować pracując i później wychodząc do ludzi. Właśnie, jednocześnie podejmując działanie.
Najpierw dłuższy czas afirmowałam codziennie "kocham i akceptuję siebie" po 200 razy dziennie (czyli właściwie ciągle) - wg wskazówki Louise Hay. Z tej kochająco-akceptującej litanii wychodzi medytacja, która automatycznie uspokaja i nie pozwala na produkowanie się głupich dołujących myśli (po prostu nie ma na nie czasu). Gdyby nie opłakany stan, w jakim byłam, nikt za żadne skarby nie przekonałby mnie do tego, byłam totalną racjonalistką. Ale tonący brzytwy się chwyta W tym przypadku skutecznie. Uno88 - racja, poprawiłam sobie samopoczucie, ale było to bardzo potrzebne. A razem z tym utwierdziłam się w przekonaniu, że poczucie spokoju zależy tylko ode mnie.
Z konkretów, jakie można wyafirmować nic poza ratującym mi życie wmawianiu sobie, że wychodzę do ludzi i otwieram się na dobro i okazje, które do mnie spływają Tak, to zadziałał Mam koleżankę, która skutecznie jest w stanie wyafirmować dosłownie wszystko, z resztą wiedzie bardzo szczęśliwe i niezależne życie. Osobiście miałam dłuuugą przerwę w tych swoich mantrach, teraz w dołku po rozstaniu stopniowo "samo mi się wraca" do afirmowania.
W moich afirmacjach chodzi o skupienie na sobie, coś jakby "centralizację" - wzmocnienie uczucia, że wszystko, czego potrzebuję, to... ja. Jak napisał Niered - jestem, jaka jestem. U mnie w formie: "kocham siebie, akceptuje siebie. dobrze, że jestem. jestem swoim najlepszym przyjacielem. Jestem swoim oparciem. jestem swoim przewodnikiem, swoją drogą." I w końcu najprostsze: "jestem".
nord - podoba mi się temat Twojej afirmacji, sama mam wieeelki problem z interesowaniem się, co ludzie mają do powiedzenia. I doznaję popłochu, gdy dochodzi do rozmowy, sama nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Ciekawi mnie ten wątek i czekam na konkretne afirmacje Pomyślę nad swoją na "zadany temat"
P.S. Jeszcze pytanie JAK afirmować. Zaczynałam (i było to najskuteczniejsze) siedząc wygodnie przed lustrem, patrząc sobie w oczy i każde zdanie wypowiadając z namaszczeniem, zaangażowaniem - głęboko z trzewi Jakbym próbowała sama się zahipnotyzować. Afirmowałam z przyjaciółką, tak się mobilizowałyśmy. Polecam zrobić nastrój - świece, kadzidła. Świetny efekt aż do transu. Po jakimś czasie codziennych sesji byłam w stanie odtworzyć stan spokoju powtarzając w myślach strzępki afirmacji w przeróżnych miejscach, np. nudząc się w ścisku w tramwaju, a nawet bez afirmowania.
Ważne - nie używać słowa "nie" w afirmacjach (mózg i tak skupia się na tym, co stoi za "nie", efekt jest odwrotny). Skuteczne są tylko afirmacje, które mówią o mnie. Żadne "świat jest bezpiecznym miejscem", bo nie mamy wpływu na to, jaki on jest i mózg od razu wyłapie kłamstwo, tylko "czuję się bezpiecznie", ewentualnie "czuję, że świat jest dla mnie bezpiecznym miejscem". dlatego dobrze każdą afirmację zaczynać od JA. I czas - TERAZ. Żadne "będę otwarta", tylko "jestem otwarta", a ja, gdy czuję opór, kłamstwo, zaczynam od wersji light "otwieram się/jestem coraz bardziej otwarta".
Mi afirmacje bardzo pomogły, gdy rok temu miałam totalnie zszargane nerwy, dzięki czemu wygrzebałam się i mogłam jakoś funkcjonować pracując i później wychodząc do ludzi. Właśnie, jednocześnie podejmując działanie.
Najpierw dłuższy czas afirmowałam codziennie "kocham i akceptuję siebie" po 200 razy dziennie (czyli właściwie ciągle) - wg wskazówki Louise Hay. Z tej kochająco-akceptującej litanii wychodzi medytacja, która automatycznie uspokaja i nie pozwala na produkowanie się głupich dołujących myśli (po prostu nie ma na nie czasu). Gdyby nie opłakany stan, w jakim byłam, nikt za żadne skarby nie przekonałby mnie do tego, byłam totalną racjonalistką. Ale tonący brzytwy się chwyta W tym przypadku skutecznie. Uno88 - racja, poprawiłam sobie samopoczucie, ale było to bardzo potrzebne. A razem z tym utwierdziłam się w przekonaniu, że poczucie spokoju zależy tylko ode mnie.
Z konkretów, jakie można wyafirmować nic poza ratującym mi życie wmawianiu sobie, że wychodzę do ludzi i otwieram się na dobro i okazje, które do mnie spływają Tak, to zadziałał Mam koleżankę, która skutecznie jest w stanie wyafirmować dosłownie wszystko, z resztą wiedzie bardzo szczęśliwe i niezależne życie. Osobiście miałam dłuuugą przerwę w tych swoich mantrach, teraz w dołku po rozstaniu stopniowo "samo mi się wraca" do afirmowania.
W moich afirmacjach chodzi o skupienie na sobie, coś jakby "centralizację" - wzmocnienie uczucia, że wszystko, czego potrzebuję, to... ja. Jak napisał Niered - jestem, jaka jestem. U mnie w formie: "kocham siebie, akceptuje siebie. dobrze, że jestem. jestem swoim najlepszym przyjacielem. Jestem swoim oparciem. jestem swoim przewodnikiem, swoją drogą." I w końcu najprostsze: "jestem".
nord - podoba mi się temat Twojej afirmacji, sama mam wieeelki problem z interesowaniem się, co ludzie mają do powiedzenia. I doznaję popłochu, gdy dochodzi do rozmowy, sama nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Ciekawi mnie ten wątek i czekam na konkretne afirmacje Pomyślę nad swoją na "zadany temat"
P.S. Jeszcze pytanie JAK afirmować. Zaczynałam (i było to najskuteczniejsze) siedząc wygodnie przed lustrem, patrząc sobie w oczy i każde zdanie wypowiadając z namaszczeniem, zaangażowaniem - głęboko z trzewi Jakbym próbowała sama się zahipnotyzować. Afirmowałam z przyjaciółką, tak się mobilizowałyśmy. Polecam zrobić nastrój - świece, kadzidła. Świetny efekt aż do transu. Po jakimś czasie codziennych sesji byłam w stanie odtworzyć stan spokoju powtarzając w myślach strzępki afirmacji w przeróżnych miejscach, np. nudząc się w ścisku w tramwaju, a nawet bez afirmowania.
Ważne - nie używać słowa "nie" w afirmacjach (mózg i tak skupia się na tym, co stoi za "nie", efekt jest odwrotny). Skuteczne są tylko afirmacje, które mówią o mnie. Żadne "świat jest bezpiecznym miejscem", bo nie mamy wpływu na to, jaki on jest i mózg od razu wyłapie kłamstwo, tylko "czuję się bezpiecznie", ewentualnie "czuję, że świat jest dla mnie bezpiecznym miejscem". dlatego dobrze każdą afirmację zaczynać od JA. I czas - TERAZ. Żadne "będę otwarta", tylko "jestem otwarta", a ja, gdy czuję opór, kłamstwo, zaczynam od wersji light "otwieram się/jestem coraz bardziej otwarta".