30 Sty 2013, Śro 11:04, PID: 336665
Mizantrop napisał(a):nazbyt osobisty i specyficzny charakter opisywanych problemów
Czy 'nazbyt osobisty charakter' to zarzut? Nie chodzi o to, że poczułem się urażony (bo nie poczułem), tylko nie wiem jak mam to rozumieć. Czy 'nazbyt osobisty' w sensie trudny do zrozumienia dla odbiorcy, czy w sensie - nieadekwatny do poruszonego tematu? I czy 'specyficzny' w sensie 'niebywały/niespotykany'?
Robienie kanapek jest w sumie niemiłym i czasochłonnym obowiązkiem, ale nie jest jeszcze najgorsze. Do najgorszych zaliczyłbym ubieranie się. I nie wiem już, co właściwie jest w tym najgorsze - czy konieczność podejmowania decyzji w co się ubrać, czy uczucie towarzyszące zakładaniu na siebie poszczególnych części garderoby, czy fakt że ten cholerny t-shirt wyłazi ze spodni albo wystaje spod kołnierza, czy ślady łupieżu, a nie daj Boże jakieś plamy.
Prysznic akurat biorę w godzinach porannych, bo wieczorem jestem po nim zbyt pobudzony. A w nawiązaniu - przeklinam gdy w danym miejscu mam dostępną jedynie wannę, a brak natrysku. W odróżnieniu od innych, różnych czynności - w kąpieli preferuję pozycję stojącą A samej kąpieli nie zaliczam do tych 'ciężkich' czynności.
Generalnie męczy/irytuje/złości mnie świadomość zasady: gdy położę długopis na biurku w określony sposób, będzie tam tak leżał, niezmiennie, w takiej samej pozycji, do momentu aż ponownie nie wezmę go do ręki. Dla mnie - dobry przykład na to, że jesteśmy kowalami swojego losu. Choć zasada ta ulega zmianie, gdy ma się partnerkę i prowadzi wspólne gospodarstwo domowe. Bo mieszkania z rodzicami nie liczę (nie chcę o tym pisać w tej chwili).
Cytat:Jedyne sensowne wytłumaczenie zjawiska, jakie mi przychodzi do głowy, to to, że jednak prawdziwym jest stwierdzenie, jakobyśmy negatywnym myśleniem przyciągali wszystko to, co najgorsze.
Coś w tym jest, choć w miejscu słowa najgorsze użyłbym: najnudniejsze. Nasze życie wygląda tak jak wygląda, my sami nic z tym nie robimy, a inni ludzie nam w tym nie pomagają, bo... my im w tym nie pomagamy. Paradoks. Bo gdy pomagają (np. zagadują), nie traktujemy tego jak pomoc, tylko coś uciążliwego/natrętnego.
To, jak my sami życzylibyśmy sobie, by wyglądało nasze życie, dla reszty świata nie ma znaczenia, jeśli my nie liczymy się w tym świecie - nie dokonaliśmy czegoś na rzecz lokalnej lub większej społeczności itp.
Cytat:Jeśli chcemy dobrze żyć z ludźmi, musimy z nimi gadać. Jeśli nie, będziemy ponosić konsekwencje takiego zachowania.
Można powiedzieć, że opiera się to u mnie na trzech filarach (choć nie wiem, czy filar to odpowiednie słowo, bo używa się go przeważnie w pozytywnym znaczeniu) - pustka w głowie, jąkanie, logofobia. Na przykład teraz, siedzę z dziewczyną w biurze sam na sam w jednym pokoju, bo reszta gdzieś poszła. Dla mnie najlepsza okazja by pogadać. Tylko cholera nie ma o czym! Próbuję wymyślić temat i nie potrafię. Ileż razy można powiedzieć: "co tam u ciebie?", "ale dziś pada" itp.? Dla mnie to głupie, jeżeli każdorazowo rozmowa tylko takich rzeczy ma dotyczyć.
Gdy zacznie ktoś inny - nie ma problemu, odniosę się do jego/jej wypowiedzi. Jestem nastawiony na odbiór, nie na działanie/inicjowanie (albo jestem za głupi na wymyślanie tematów do rozmów). Z natury. Nie wiem, czy kiedyś to się zmieni. Chyba gdy podejmę się jakiegoś morderczego treningu.
Cytat:Ludzie zazwyczaj w grupkach po kilka osób, a jeśli byli sami, to tak czy siak trzymali się w pobliżu reszty. No i ja, siedzący pod ścianą, wpatrujący się sennym wzrokiem przed siebie, przynajmniej o 4 metry oddalony od reszty.
W takich sytuacjach podchodzę do grupki. Nawet jeśli przewiduję, że będę miał do powiedzenia. Przynajmniej posłucham reszty. Nienawidzę gdy gdzieś w pobliżu bez mojego udziału odbywa się ciekawa, towarzyska rozmowa, a ja tonę w swoich fajnych myślach.
Cytat:Ale bełkot xd
Dlaczego? Moim zdaniem warto o tym podyskutować. A gdyby komuś coś się nie spodobało, niech znajdzie sobie 'lepszy' temat ;]