31 Sty 2013, Czw 18:47, PID: 336929
shalafi napisał(a):Co do skrótów myślowych - ja tego nie zauważyłem, ale wierzę Ci, że tak to wygląda. Taki mam najwyraźniej styl pisania ;-) Gdy coś jest dla kogoś niejasne, zawsze mogę wyjaśnić.Ech, znowu nienajfortunniej to określiłem. Zamiast skrótów myślowych, powinienem pewnie był użyć sformułowania w stylu jakichś mapek, czy ścieżek mentalnych, które są Tobie bliskie i klarowne i znasz je jak własną kieszeń, a niekoniecznie muszą być takie dla odbiorcy. Z tym, że czasem łatwo zapomnieć o tym ostatnim i pojawiają się nieporozumienia.
No i wiesz, tak to wałkujemy, a może to tylko ja takie wrażenie odnoszę, bo Kasia raczej problemów nie miała
shalafi napisał(a):Nie widzę możliwości pozytywnego myślenia na co dzień, w znaczeniu: "jakie to wspaniałe, że znów zadzwoni budzik, wstanę, przygotuję się do wyjścia, pójdę do pracy, a tam z ochotą będę służyć innym". To byłoby sztuczne i nie stałbym się przez to szczęśliwszy.Łeh. Też, to samo. Tutaj chyba chodzi o to, żeby autentycznie uwierzyć, że w tym jest coś pozytywnego, tak jak ja, wyżej opisując, staram się interesować tymi pierdołami, które ludzie wygadują. Ale to już z trzeźwym umysłem wydaje mi się niemożliwe.
shalafi napisał(a):Muszę zrobić sobie obiad, choćbym nie czuł specjalnego głodu. Muszę. Jeden ciepły posiłek w ciągu dnia trzeba zjeść. Jak nie wstanę, nie powyciągam składników i nie postoję chwilę przy kuchence, to nie zjem.Cholera no, z tym obiadem to też paskudztwo. Kumpel z kolei, o którym wspomniałem wyżej "oszukuje" system i któregoś razu po prostu stwierdził, że nie robi obiadów, bo nie czuje takiej potrzeby. Niby nic takiego, ale oniemiałem na moment. Jakie to proste. Choć ja takowej raczej podjąć nie będę w stanie
Takie szczeniackie podejście do obowiązków. Niedojrzałość?
Propo niedojrzałości, pewnie coś w tym jest. To tak, jak zakładanie, że nie potrzeba nam pracy, tylko pieniędzy. I wiecie co? Chyba się pod tym podpiszę. Rzygam każdą powtarzalną pracą, ale pieniędzy to by się chciało, jak wszystkim.
shalafi napisał(a):Masz rację, te czynności są nudne. Na tym polega problem. I na tym, że nie potrafię sam sobie ubarwić życia, tak konsekwentnie, na stałe.Mnie prześladuje przekonanie, że nieważne co bym miał wymyślić, momentalnie mi się to znudzi, stanie się rutyną i będę traktował to na tym samym poziomie co golenie się, prysznic itd. Idąc tym tokiem myślenia, spełnienia nigdy nie osiągnę. No i pojawia się pytanie, czy wszyscy ludzie, którym się powodzi lepiej niż mnie, myślą w ten sposób, dobrze się maskując, czy po prostu ja jestem takim wiecznym malkontentem?
shalafi napisał(a):No nie wiem. Mówi się, że asertywność to umiejętność nabyta.To my mówiliśmy o asertywności ? Aż sprawdziłem na wiki definicję i faktycznie, ciut zbyt wąsko ją rozumiałem.
Ja myślałem raczej o takiej umiejętności gadania o wszystkim, z każdym i w każdej sytuacji, bez żadnego wysiłku i krępacji. Ba, wręcz widząc w tym przyjemność. Choć no, przy jakimś profesjonalnym treningu pewnie i tego by się dało nauczyć.
shalafi napisał(a):Chciałbym umieć z każdej rozmowy, choćby nie wiem jak trywialnej, wyciągnąć coś nowego, dla siebie, dowiedzieć się czegoś, nauczyć. Nie mam jednak dobrej pamięci do treści rozmów, mimo że jest ich przecież w moim życiu niewiele.Tzn. tutaj chyba nie chodzi o zapamiętywanie tego, o czym mówią, a o to w jaki sposób. Z moich obserwacji wynika, że w takich sytuacjach najbardziej uniwersalnym środkiem jest taka humorystyczna spontaniczność. Coś, czego ni cholery nie posiadam. Nie mam pojęcia jak ludzie błyskawicznie niemal reagują na takie chamsko-żartobliwe zaczepki w grupach i mówią coś, z czego wszyscy serdecznie się śmieją.
(...)
Dążę raczej do tego, by nie rezygnując ze swojego charakteru, umieć lepiej żyć z ludźmi.
Najlepszym przykładem z mojego życia są takie zjazdy rodzinne przy jednym stole. Wszyscy siedzą szczęśliwi i wreszcie ktoś z drugiego końca stołu zagaja, oczekując właśnie jakiegoś żartu z mojej strony. Żart ze swojej strony zapewniam, ale jakoś nigdy nikomu wtedy nie do śmiechu. Dumam wtedy czy moje odzywki są zbyt skomplikowane, czy po prostu nieśmieszne.
Zmiana charakteru nie wydaje się być konieczna. Tzn. oczywiście zależy, jaki on jest i do jakiego stopnia przeszkadza nam sam charakter. Mój, jak napisałem, problem przede wszystkim stanowi ten brak spontaniczności i często braki wiedzowe czy opinii na jakiś temat.
KASIA8844 napisał(a):Jak ty masz tak na codzien to ja to rozumiem tak, ze sie Twoja glowa nie chce zajmowac bo to sa . W moim mniemaniu to Twoja psychika potrzebuje odzywki.Ja w tej, jak i wielu innych kwestiach, mam bardzo mieszane uczucia. Wręcz na przeciwległych biegunach. Z jednej strony pragnę stałych przygód i nowości, coby mnie życie nie nudziło i nie denerwowało, ale z drugiej zdaję sobie sprawę, że nie mam na tyle górnolotnego umysłu, który byłby w stanie to wszystko ogarnąć i się tym cieszyć.