05 Mar 2013, Wto 2:57, PID: 341759
Dziekuje za dobre slowo. Oczywiscie tez za poparcie "mojej" strategi. Love Sun ja sie ciesze, ze jestes na tym forum, i ze probujesz zmienic swoje zycie. Do tego wszystkiego genialnie, ze robisz postepy, czujesz roznice...i wiezysz...
Glucik i hipis - tez tak mialam. Jakby to okreslic -jedna wielka "masakryczna masakra"-to ja bylam. Bylam juz na skraju wytrzymalosci. Staralam sie bardzo,a na odwrot wychodzilo. Totalna izolacja to byl dla mnie wtedy pomysl najlepszy. Poszlam do psychologa (to tez byl problem - olbzymi). Psycholog za duzo mi nie pomogl ale przepisal mi propranolol. Potem zmienilam otoczenie. Troche probowalam nad soba pracowac, bylo lepiej ale to byla praca bardziej na zasadzie - musisz. Nie do konca mi to wychodzilo. Piszac otoczenie mialam na mysli kraj. Potem znowu otoczenie zmienilam, kraj znaczy. Bylo lepiej.Ciagle jednak popelniajac te same bledy. Skupialam sie jak to "swiata pioruny" odeprzec. No i doszlam w koncu do wniosku (tak ...w czas...bardzo w pore), ze to ja mam ze soba problem, a nie ze swiatem. To znaczy ze swiatem tez ale przez problem moj, wlasny. Ze soba. Skoncentrowalam sie na pracy z wlasna osoba ..nareszcie. No i niby to wiedzialam od poczatku ale jakby nie wiedzialam. Dlatego tak was do tego naklaniam. Zebyscie tyle czasu co ja nie zmarnowali i tyle stresu najedli.
To tak w skrocie. Tematu nie potraktowalam wyczerpujaco. Dziury sa. Naprawimy to mam nadzieje..samo wyjdzie... pozdrawiam Was.
Glucik i hipis - tez tak mialam. Jakby to okreslic -jedna wielka "masakryczna masakra"-to ja bylam. Bylam juz na skraju wytrzymalosci. Staralam sie bardzo,a na odwrot wychodzilo. Totalna izolacja to byl dla mnie wtedy pomysl najlepszy. Poszlam do psychologa (to tez byl problem - olbzymi). Psycholog za duzo mi nie pomogl ale przepisal mi propranolol. Potem zmienilam otoczenie. Troche probowalam nad soba pracowac, bylo lepiej ale to byla praca bardziej na zasadzie - musisz. Nie do konca mi to wychodzilo. Piszac otoczenie mialam na mysli kraj. Potem znowu otoczenie zmienilam, kraj znaczy. Bylo lepiej.Ciagle jednak popelniajac te same bledy. Skupialam sie jak to "swiata pioruny" odeprzec. No i doszlam w koncu do wniosku (tak ...w czas...bardzo w pore), ze to ja mam ze soba problem, a nie ze swiatem. To znaczy ze swiatem tez ale przez problem moj, wlasny. Ze soba. Skoncentrowalam sie na pracy z wlasna osoba ..nareszcie. No i niby to wiedzialam od poczatku ale jakby nie wiedzialam. Dlatego tak was do tego naklaniam. Zebyscie tyle czasu co ja nie zmarnowali i tyle stresu najedli.
To tak w skrocie. Tematu nie potraktowalam wyczerpujaco. Dziury sa. Naprawimy to mam nadzieje..samo wyjdzie... pozdrawiam Was.