02 Lip 2014, Śro 21:12, PID: 400758
Co prawda powierzchownie przeczytałam ten wątek, ale poco co się jeszcze tutaj przekomarzać? Ja uważam, że taka sytuacja po części motywuje ale w dorosłym życiu. Bo powoli zaczynamy poznawać miejsca gdzie szukać pomocy, ale w wieku szkolnym nie jest to łatwie jeżeli nie ma sie przy sobie wplywowych zaufanych osób, które są z nami blisko.
Ja takie odrzucenie przeżywam już od 1 kl podstawówki. Z dnia na dzień, z miesiaca na miesiac, z roku na rok było coraz gorzej. Nic się nie zmienia. Mialam lęki nerwicowe przed snem. Ciągle sie budziłam drżałam, dygotałam i serce mi walilo jabym miala dostać zawału. Kardiolog mi pomógł i w sumie prawie mi przeszło. Ciągle czułam się gorsza, wyśmiewana, okropnie wyzwywana. Czasami próbowałam sie śmiać z siebie samej. ale zaszła sytuacja tak nie do zniesienia, że w pewnym momencie przekroczyło to najwieksze granice. Ile można słuchać wyzywania wysmiewania się z czyjegoś banalnego niefartu. To tak jak stać nad kims i go zaczepiać w+ć non stop .Miarka sie przebrała. Miałam ochote uciec z domku podczas wycieczki, umrzeć. Drzwi były zamknięte wiec się banalnie ''ukrylam'' na schodach. Wszyscy mnie szukali a ja płakałam. Od tamtej pory wiedzialam, że bedzie tylko gorzej. Moją sytuację pogorszył fakt że wyprowadziłam się na przedmiescia w wieku 8 lat. Miałam 1 po dłuższym czasie 3 koleżanki. Moje problemy w szkole gimnazjalnej się powiększały i powielały. Byłam poniżana wszędzie. Na korytarzu szkolnyym, w klasie, w autobusie. W szkole średniej to samo , Gdy trafiałam do nowej szkoly zawsze bylo ok a po roku wszystko sie psuło. Musiałąm grupowe prace robić sama przez co nienadążałam ich robić.W liceum O mało nie zostałam "uwalona" z przedmiotu mimo że w poprzednim sem. miałam prawie same 5. Wszyscy sie powoli ode mnie odwracali. Teraz zamierzam odważyc się na pójście do psychologa. Boję się że odeśle mnie do psychiatry i bede miala zólte papiery.. a tak wgl psychiatra w moim miessie jest chyba tylko prywatny. Z resztą wstyd jeśli ktoś zobaczyłby gdzie przychodze. Mam dość życia. Teraz na studiach siedze sama. 2 kumpele z którymi jeszcze rok temu imprezowałam odwracają sie ode mnie. Znów prace grupowe robię sama. Boję sie odezwać bo nie chcę sie osmieszyć. Jak chcę spróbować to trzęse sie jak galareta i mówie tylko wtedy kiedy muszę i nie wiem czy nie umiem sie wysłowić czy to poprostu powoduje strach. Co mam robić. Studiów zaocznych zostal mi rok. Dodam ze studiuję w swoim miescie. Zaluję , żę na nie poszlam Nie mam pracy, boję sie jej. Czuje, ze jestem głupia, ze nic mi nie wychodzi. Wszystko robie długo(prace do napisania, prezentacje) i sprawia mi to problem. Jestem wrażliwa i łatwo mnie urazic. W jednej z pracy wyzywanoo mnie przez tel i sie popłakałam, nie umialam sobie poradzic z komputerem (praca w kelnerstwie) paroma stołami, zamóieniami i wydawaniem pieniedzy (kasy nie obsługiwałam) i stwierdziłam, ze nie chce tam pracować. Jedyne dobre co mnie spotkało w życiu to mój chlopak, z którym często się kłócę. Jak uważacie co mogę zrobić w tym przypadku? Nie mam się kogo poradzić. Moja mam chyba nigdy nie widziala problemu, unikala go, nie wiem nawet czy wie o tej sytuacji na wycieczce. Jestem sama z tym problemem tak naprawde. ( Sory za chaos w wypowiedzi, ale takie słowa zawsze piszę i mówię pod wpływem dosyć silnych emocji. :'(
Ja takie odrzucenie przeżywam już od 1 kl podstawówki. Z dnia na dzień, z miesiaca na miesiac, z roku na rok było coraz gorzej. Nic się nie zmienia. Mialam lęki nerwicowe przed snem. Ciągle sie budziłam drżałam, dygotałam i serce mi walilo jabym miala dostać zawału. Kardiolog mi pomógł i w sumie prawie mi przeszło. Ciągle czułam się gorsza, wyśmiewana, okropnie wyzwywana. Czasami próbowałam sie śmiać z siebie samej. ale zaszła sytuacja tak nie do zniesienia, że w pewnym momencie przekroczyło to najwieksze granice. Ile można słuchać wyzywania wysmiewania się z czyjegoś banalnego niefartu. To tak jak stać nad kims i go zaczepiać w+ć non stop .Miarka sie przebrała. Miałam ochote uciec z domku podczas wycieczki, umrzeć. Drzwi były zamknięte wiec się banalnie ''ukrylam'' na schodach. Wszyscy mnie szukali a ja płakałam. Od tamtej pory wiedzialam, że bedzie tylko gorzej. Moją sytuację pogorszył fakt że wyprowadziłam się na przedmiescia w wieku 8 lat. Miałam 1 po dłuższym czasie 3 koleżanki. Moje problemy w szkole gimnazjalnej się powiększały i powielały. Byłam poniżana wszędzie. Na korytarzu szkolnyym, w klasie, w autobusie. W szkole średniej to samo , Gdy trafiałam do nowej szkoly zawsze bylo ok a po roku wszystko sie psuło. Musiałąm grupowe prace robić sama przez co nienadążałam ich robić.W liceum O mało nie zostałam "uwalona" z przedmiotu mimo że w poprzednim sem. miałam prawie same 5. Wszyscy sie powoli ode mnie odwracali. Teraz zamierzam odważyc się na pójście do psychologa. Boję się że odeśle mnie do psychiatry i bede miala zólte papiery.. a tak wgl psychiatra w moim miessie jest chyba tylko prywatny. Z resztą wstyd jeśli ktoś zobaczyłby gdzie przychodze. Mam dość życia. Teraz na studiach siedze sama. 2 kumpele z którymi jeszcze rok temu imprezowałam odwracają sie ode mnie. Znów prace grupowe robię sama. Boję sie odezwać bo nie chcę sie osmieszyć. Jak chcę spróbować to trzęse sie jak galareta i mówie tylko wtedy kiedy muszę i nie wiem czy nie umiem sie wysłowić czy to poprostu powoduje strach. Co mam robić. Studiów zaocznych zostal mi rok. Dodam ze studiuję w swoim miescie. Zaluję , żę na nie poszlam Nie mam pracy, boję sie jej. Czuje, ze jestem głupia, ze nic mi nie wychodzi. Wszystko robie długo(prace do napisania, prezentacje) i sprawia mi to problem. Jestem wrażliwa i łatwo mnie urazic. W jednej z pracy wyzywanoo mnie przez tel i sie popłakałam, nie umialam sobie poradzic z komputerem (praca w kelnerstwie) paroma stołami, zamóieniami i wydawaniem pieniedzy (kasy nie obsługiwałam) i stwierdziłam, ze nie chce tam pracować. Jedyne dobre co mnie spotkało w życiu to mój chlopak, z którym często się kłócę. Jak uważacie co mogę zrobić w tym przypadku? Nie mam się kogo poradzić. Moja mam chyba nigdy nie widziala problemu, unikala go, nie wiem nawet czy wie o tej sytuacji na wycieczce. Jestem sama z tym problemem tak naprawde. ( Sory za chaos w wypowiedzi, ale takie słowa zawsze piszę i mówię pod wpływem dosyć silnych emocji. :'(