08 Lip 2009, Śro 11:40, PID: 162465
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08 Lip 2009, Śro 12:04 przez Shamaatae.)
Ja zawsze byłem tym na uboczu. Szukałem małego towarzystwa, ale pragnąłem być w dobrej komitywie z każdym. Jednak za pewien brak udziału w życiu klasy i przez to, że byłem raczej słabym fizycznie dzieckiem, bardziej filozoficznie podchodziłem do życia, to grupa mnie nie akceptowała. Miałem kumpla o podobnych poglądach, ale za to był twardy i nie dawał sobą pomiatać, ale też nie potrafił jednoznacznie się za mną wstawić. Ale jakoś było ogólnie w miarę spokojnie. W liceum planowałem brać aktywny udział w życiu klasy, ale nagle zdałem sobie sprawę, że nie potrafię. Zaczęły się wagary, prowadzenie lekko samotnego trybu życia, od czasu do czasu tylko przerywanego na uchlanie się z kumplami, po czym żałowanie z tego powodu, bo nie podobało mi się takie życie. Zero nauki, powtórka drugiej liceum, błądzenie i mrzonki o lepszym życiu. W sumie dopiero od niedawna zacząłem odnajdywać siebie. Przede wszystkim trening fizyczny, to moim zdaniem potrzeba wypływająca z tego, że za dziecka byłem wątły i słaby. Duży wysiłek fizyczny, różna forma tej aktywności jest środkiem dla mnie doskonałym. To jest moim głównym motorem i sprawia, że czuję się silny i wytrzymały zarówno fizycznie, jak i psychicznie.