18 Kwi 2019, Czw 22:49, PID: 789449
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19 Kwi 2019, Pią 11:00 przez wolfganek.)
Odkąd skończyłem gimnazjum mam pod górkę z nauką. Pierwsza klasa nowa szkoła, znajomi i wiązałem z nauką koniec końców. Nauczyciele nie zgadzali się na poprawy ocen w maju/czerwcu i skończyłem z dwoma poprawkami. W sierpniu udało mi się zdać angielski a z przedmiotu zawodowego wziąłem warunek. Na początku ze względu na trudności zmieniłem szkołę i tak się złożyło że na pokrewnym profilu mogłem naukę kontynuować od drugiej klasy. Druga klasa przebiegła dość chaotycznie. Musiałem stawić się klasie, nie było w tamtym okresie więzi pomiędzy nami. To tam zaczęły się problemy z przedmiotem który właśnie... zatrzymał mnie dzisiaj w miejscu, ale o tym za chwile. Pod koniec drugiej klasy byłem zagrożony z kilku przedmiotów ale z pomocą wychowawczyni i pedagoga poprawiłem polski i przywitałem drugą klasę. Liczba zagrożeń była identyczna co w klasie pierwszej ale tutaj zdecydowanie dogadałem się z nauczycielami na temat popraw. Trzecia klasa to pamiętny melanż w górach, znaczne poprawienie stosunków z klasą oraz zdany egzamin zawodowy E12 za drugim razem. Zamiast polskiego pojawiły się trudności z matematyką. Miałem kilku korepetytorów bo w tamtym okresie panował chaos i ciągle ktoś rezygnował. Klasę skończyłem na luzie, w maju miałem praktyki i to wtedy poprawiałem sobie polski. Chodź w czerwcu wystawili mi pięć jedynek proponowanych to spokojnie ogarnąłem sytuację. Klasa maturalna to między innymi zdany egzamin E14 za pierwszym razem. To jest też klasa gdzie dostałem najwięcej jedynek w życiu. Z polskiego miałem 17 kap a z angielskiego 11. Z początkiem kwietnia nadeszły te strajki nauczycieli ale udało mi się poprawić matematykę i angielski. Nawet list wysłali do mojego domu z zagrożeniami. Cóż nie napiszę w tym roku matury, nawet świadectwa na zakończeniu nie dostanę ale okoliczności w jakich pożegnam się z kolegami z klasy są nieprzyjemne i bardzo mi z tego powodu przykro. Nie wiem nawet czy zdążą te zakończenie przygotować. Teraz święta, potem majówka i pierwszy miesiąc pracy a pod koniec lipca biorę się za ten nieszczęsny polski. Nie pomogły mi nawet maturalne korepetycje z polskiego. Za dużo śmiechów, hihów ze strony grupy i nie pasowało zero synchronizacji z tokiem przygotowań mojej. Na korkach o tym a w szkole o czym innym i miałem niezłą mieszaninę w głowie. Oczywiście szkoda pieniędzy ale mama wiedziała już dwa miesiące temu że babka nie postawi mi 2, ale uparła się że mam chodzić do końca.