30 Lip 2009, Czw 0:34, PID: 166592
Będąc dzieckiem, po spowiedzi nie czułam ulgi w sensie 'Och, Bóg przebaczył mi grzechy', raczej 'Mam spokój do następnych świąt Wielkanocy/ Bożego Narodzenia.'
I już wtedy coś mi nie pasowało. Zastanawiało mnie to, dlaczego mam zwierzać się temu facetowi, skoro go nie znam? I jak to działa? Ksiądz przekazuje moje grzechy wyrzej, dostaje odpowiedź od Szefa i wtedy już wie, czy ma mnie tylko upomnieć, czy zdrowo opieprzyć? WTF?
Tak więc dla mnie spowiedź to strata czasu, zwłaszcza, ze nie wierzę w Boga. Chociaż pewnie niejednej osobie łatwiej przychodzi wyżalenie się obcemu facetowi, niż rozmowa z przyjacielem. Znajomy wysłucha, może doradzi... A ksiądz? Ten robi jedno i drugie. Może trochę postraszy wiecznym potępieniem, może narobi obciachu, wykrzykując z konfesjonału. No ale sorry. Sprawi, że wybaczenie uzyska się od samego Boga, więc gra chyba warta świeczki
I już wtedy coś mi nie pasowało. Zastanawiało mnie to, dlaczego mam zwierzać się temu facetowi, skoro go nie znam? I jak to działa? Ksiądz przekazuje moje grzechy wyrzej, dostaje odpowiedź od Szefa i wtedy już wie, czy ma mnie tylko upomnieć, czy zdrowo opieprzyć? WTF?
Tak więc dla mnie spowiedź to strata czasu, zwłaszcza, ze nie wierzę w Boga. Chociaż pewnie niejednej osobie łatwiej przychodzi wyżalenie się obcemu facetowi, niż rozmowa z przyjacielem. Znajomy wysłucha, może doradzi... A ksiądz? Ten robi jedno i drugie. Może trochę postraszy wiecznym potępieniem, może narobi obciachu, wykrzykując z konfesjonału. No ale sorry. Sprawi, że wybaczenie uzyska się od samego Boga, więc gra chyba warta świeczki