17 Sty 2010, Nie 1:33, PID: 193537
Ja ze spowiedzią nie mam problemów. Trzy lata temu dokonałam konwersji do jednego z kościołów protestanckich i sobie chwalę. Decyzja była podyktowana względami czysto teologicznymi, jednak brak spowiedzi indywidualnej bardzo mnie ucieszył. Nie lubiłam chodzić do spowiedzi, bo wydawało mi się bezsensowne spowiadanie się z czegoś, czego ja za grzech nie uważam, lub też wiedząc, że nawet nie zamierzam się z nich poprawiać. Nikt na mnie nigdy nie nakrzyczał w konfesjonale, jednak niejednokrotnie księża byli strasznie dociekliwi. Ergo, zamiast odczuć ulgę po odejściu od konfesjonału, czułam niesmak. Zresztą, cały ten system spowiedniowy uważam za chory; skoro to Bóg przebacza ludziom grzechy, to po co pośrednik? Dlaczego mam mówić o swoich brudach obcemu człowiekowi (też grzesznikowi)? Dlaczego kwestie "okołoseksualne" podlegają większej penalizacji niż np oszustwa podatkowe? Poza tym, zawsze miałam wątpliwości co do tego, który grzech mogę uważać za "lekki" a który już za ciężki? Gdzie dokładnie leży granica? W efekcie do Komunii przystępowałam tylko po spowiedzi św., póżniej już nie, bo nie byłam pewna czy grzeszyłam ciężko czy tylko lekko.