03 Lut 2009, Wto 16:29, PID: 120257
w październiku powzięłam ambitny plan spróbowania swoich sił na zajęciach wf. miałam miec zwolnienie od początku, ale prawdę mówiąc nie chciało mi się jakoś ubiegac sie o to zwolnienie. no wiec kolejne miesiące jakoś szły. to znaczy na pierwszysch trzech wf (jest raz w tygodniu) nie pojawiłam się. potem już zmusiłam sie do przyjścia. nie działo się nic z czym nie dałabym sobie rady, myślę nawet że radziłam sobie lepiej niż reszta dziewczyn z tej grupy. kłopot w tym, że w semestrze można opuścic tylko jeden wf resztę trzeba odrobic z inną grupą w innym dniu. miałam do odrobienia dwa wf na co nie miałam specjalnej ochoty . potem zaczęły się zaliczenia. nie było to nic z czym nie dałabym sobie rady oczywiście, jakaś dziecinada tor przeszkód a wcześniej brzuszki. nawet miałam zamiar isc na te brzuszki ale zrezygnowałam w połowie drogi i wróciłam do domu (!) obiecując sobie, że pójdę do lekarza po zwolnienie. wiem, że zaliczyłabym to wszystko ale dla mnie to, że inne osoby będą na to patrzec sprawiało, że zaczęły mi się pocic ręce.
nie poszłam po zwolnienie również. idę po nie już w sumie od października. sama nie mogę w to uwierzyc. Nie mam zaliczeń, przestałam chodzic na wf. nie wiem czy uda mi się jeszcze załatwic to zwolnienie i nie wiem czy je przyjmą. jak nie to chyba wykreślą mnie z listy studentów.
nie poszłam po zwolnienie również. idę po nie już w sumie od października. sama nie mogę w to uwierzyc. Nie mam zaliczeń, przestałam chodzic na wf. nie wiem czy uda mi się jeszcze załatwic to zwolnienie i nie wiem czy je przyjmą. jak nie to chyba wykreślą mnie z listy studentów.