16 Maj 2011, Pon 17:56, PID: 254622
foza29 napisał(a):U mnie zawsze pełno osób chciało wybierać skład, więc nie mogę sobie wyobrazić siebie jako wybierającą, każdy byłby zły na mnie z tego powodu. Wolałam siedzieć cicho i trafić do którejś drużyny, oczywiście jako ostatnia. Tak było w gimnazjum i tam naprawdę nienawidziłam w-f, zwłaszcza siatkówki. Inni zaraz ze mnie szydzili, śmiali się itd.plaga forum napisał(a):ja zawsze sie zglaszalem jak ten ktory wybiera sklad, bralem do druzyny najwieksze antytalenty sportowe na tle ktorych moglem jakos zablysnac
widze ze nie tylko ja tak robilem :-D , zawsze mialem jedna i ta sama druzyne niespecjalnie utalentowana i blyszczalem w niej. jak gram z kims lepszym to od razu czuje sie najgorszy w druzynie i nogi mi sie placza
Natomiast w liceum dużo osób nie było dobrych w grach zespołowych, nikt się nie śmiał, niby było ok, ale jakoś nie mogłam przełamać niechęci do ćwiczenia, wiele razy uciekałam, nauczycielka mnie straszyła, że będę nieklasyfikowana... Wtedy się przemogłam i zaczęłam chodzić. Teraz jak o tym licealnym w-f myślę, to na serio nie było źle, oprócz okropnej siatkówki i innych gier była też gimnastyka, zajęcia na siłowni, basen, na którym pływali tylko ci, co chcieli, a reszta tylko siedziała.
O zwolnieniu mogłam sobie tylko pomarzyć, moja mama w życiu by się nie zgodziła.
Zapomniałam jeszcze dopisać, że też lepiej się czułam w słabszej drużynie, wiedząc, że nie będę najgorsza. To się odnosiło i odnosi nadal też do innych zajęć.