16 Gru 2017, Sob 18:39, PID: 720862
Wf-u oczywiście nienawidziłam, do drużyny byłam wybierana jako ostatnia. Nigdy nie potrafiłam też zrozumieć dlaczego siatkówka zajmuje aż tyle miejsca w programie - takich sierot jak ja z tej dyscypliny było więcej i lepszym zawodnikom nasza gra na pewno nie pomagała, z kolei my jeszcze bardziej znienawidziłyśmy ten sport. Zawsze na początku lekcji trzęsłam się ze strachu czy padnie hasło siatkówka, dwa ognie, zbijak, stanie na rękach czy przewroty. Nie znaczy to jednak, że nie lubię i nie lubiłam aktywności fizycznej. Byłam bardzo dobra w biegach, szczególnie tych 40-minutowych, lubiłam dobrą gimnastykę, gier zespołowych nie trawiłam, za wyjątkiem unihokeja. W unihokeja mogłam grać zawsze i wszędzie.
Za absurdalny uważam też pomysł wf-u na studiach, nawet jeśli do wyboru są fajne zajęcia. Studia powinny być studiowaniem, zdobywaniem specjalistycznej wiedzy, a nie przedłużeniem szkoły i trzymaniem dzieci za rączkę, bo same d*py z domu nie ruszą. Nie wyobrażam sobie też jak wygląda taki wf, jeśli studentami są także osoby starsze. I zazdroszczę osobom z innych uczelni - mój horror na studiach był identyczny jak w szkole. Gry zespołowe lub basen. Mogli zrobić chociaż dostęp do siłowni (a na uczelni znajdowały się chyba dwie) jak na medyku, gdzie studenci lekarskiego nie mieli wf-u, ale mieli właśnie darmową siłkę w określonych godzinach.
Za absurdalny uważam też pomysł wf-u na studiach, nawet jeśli do wyboru są fajne zajęcia. Studia powinny być studiowaniem, zdobywaniem specjalistycznej wiedzy, a nie przedłużeniem szkoły i trzymaniem dzieci za rączkę, bo same d*py z domu nie ruszą. Nie wyobrażam sobie też jak wygląda taki wf, jeśli studentami są także osoby starsze. I zazdroszczę osobom z innych uczelni - mój horror na studiach był identyczny jak w szkole. Gry zespołowe lub basen. Mogli zrobić chociaż dostęp do siłowni (a na uczelni znajdowały się chyba dwie) jak na medyku, gdzie studenci lekarskiego nie mieli wf-u, ale mieli właśnie darmową siłkę w określonych godzinach.