22 Kwi 2015, Śro 1:30, PID: 442488
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Kwi 2015, Śro 1:34 przez achino.)
FS, depresja i ZOK mieszczą się w tym samym koszyczku. Wszystkie leczy się SSRI. Sytuacja z robalem wynikła właśnie w momencie zmiany leku - odstawka Fevarinu i zamiana na Symestical (esci) kilka dni temu. Jednakże nawet gdybym nie znajdował się w tej międzylekowej dziurze, to i tak bym szalał, bo robak nachlany krwią pod poduszką to nie jest sytuacja, która kogokolwiek by mogła pozostawić obojętnym. Karaluchy miałem kiedyś w bloku, w mieszkaniu rodziców, byłem tym przerażony, ale jakoś żyłem, bo przynajmniej wiedziałem, że one nie chodzą po łóżku, nie piją krwi, kiedy ja sobie śpię. Nie mam żadnej psychozy, wszystkie moje zaburzenia są niepsychotyczne, jestem przez cały czas w logicznym kontakcie. Mam też świadomość, że ktoś inny by teraz po prostu obserwował rozwój sytuacji, aby sprawdzić, czy robal, był jedynie pojedynczym egzemplarzem. Ja jednak nie umiem podejść do tego w ten sposób, zawsze zakładam najgorsze. W fobii też - dominuje u mnie myślenie "wszystko albo nic" Albo będzie wszystko dobrze, albo wydarzy się katastrofa.