25 Lis 2007, Nie 0:37, PID: 6806
Smoklej:
"No ja złość na kogoś czasami mam, ale szybko mi mija. Zaczynam się zastanawiać."
Gdzieś czytałam, że zapanować nad swoim gniewem można jedynie w taki sposób, o którym piszesz. Pozwolić, by zadziałał zmysł refleksji i analizy sytuacji. Emocje się uspokajają i przechodzi ochota na zaszlachtowanie człowieka. Nawet probowałam stosować. Bezskutecznie. Tym większy szacunek dla Ciebie. Może to kwestia temperamentu, że jednym sie udaje a innym nie. Lub tego, jak nauczono kogo radzenia sobie z emocjami. U mnie było tak,że ojciec wrzeszczał a matka cicho płakała. Jestem podobna do niej, miała na mnie większy wpływ. Wycofanie i gromadzenie w sobie. Jak już pisałam wcześniej- w końcu zawsze przychodzi kryzys i wybuch.
"Cham i prostak to ślepiec. On nie widzi. Trzeba mu opowiedzieć"
No tak. Ale to niewyobrażalnie trudna misja, gdy ciągle tkwią w nas rany zadane przez chamów, prostaków, pijaków, dodałabym jeszcze sadystów. Trzeba się namęczyć, zdystansować do siebie. Zaleczyć rany. A jak się je zaleczy, to ma się ochotę cieszyć życiem. Pomagać oprawcom zrozumieć siebie? Zbawić ich? To prawie jak stać się świętym pańskim.
To taki obraz sytuacji od strony fobika.
To ja może sobie pójdę poddusić poduszkę
"No ja złość na kogoś czasami mam, ale szybko mi mija. Zaczynam się zastanawiać."
Gdzieś czytałam, że zapanować nad swoim gniewem można jedynie w taki sposób, o którym piszesz. Pozwolić, by zadziałał zmysł refleksji i analizy sytuacji. Emocje się uspokajają i przechodzi ochota na zaszlachtowanie człowieka. Nawet probowałam stosować. Bezskutecznie. Tym większy szacunek dla Ciebie. Może to kwestia temperamentu, że jednym sie udaje a innym nie. Lub tego, jak nauczono kogo radzenia sobie z emocjami. U mnie było tak,że ojciec wrzeszczał a matka cicho płakała. Jestem podobna do niej, miała na mnie większy wpływ. Wycofanie i gromadzenie w sobie. Jak już pisałam wcześniej- w końcu zawsze przychodzi kryzys i wybuch.
"Cham i prostak to ślepiec. On nie widzi. Trzeba mu opowiedzieć"
No tak. Ale to niewyobrażalnie trudna misja, gdy ciągle tkwią w nas rany zadane przez chamów, prostaków, pijaków, dodałabym jeszcze sadystów. Trzeba się namęczyć, zdystansować do siebie. Zaleczyć rany. A jak się je zaleczy, to ma się ochotę cieszyć życiem. Pomagać oprawcom zrozumieć siebie? Zbawić ich? To prawie jak stać się świętym pańskim.
To taki obraz sytuacji od strony fobika.
To ja może sobie pójdę poddusić poduszkę