19 Gru 2010, Nie 14:28, PID: 232327
Witam Was.
Być może fobikiem społecznym nie jestem (choć nadmiernie towarzyska i otwarta też nie jestem), to w związku z prawem jazdy chyba mam jakąś fobię...
Dokładnie rok temu był mój egzamin praktyczny. A właściwie powinien się odbyć, ale ja po prostu na niego nie poszłam...
Od tamtej pory minął rok, a ja tylko raz zmusiłam się, żeby wykupić dodatkową jazdę. Później już nie potrafiłam zebrać się w sobie i tego dokończyć. Wiem, że było mnóstwo czasu, a wizja zmarnowanego kursu (robionego trochę za namową i ględzeniem ojca) przez długi czas nie dawała mi spokoju. I mimo że to mnie męczyło, ja nie potrafiłam wziąć się do roboty.
Dzisiaj to juz nie jest dla mnie takie ważne, jak kiedyś. Ale nie mogę powiedzieć, że o tym zapomniałam. Dziś żałuję tylko tego, że zgodziłam się zapisać na ten kurs, bo wiem, że zmarnowałam pieniądze i zawiodłam sama siebie.
Ale nie potrafię znaleźć jednego mocnego argumentu, by coś z tym zrobić.
Za to mam tysiąc powodów, które mi to uniemożliwiają i nie jest to stricte strach przed jazdą (choć uważne obserwowanie drogi i robienie w tym czasie innych rzeczy nie jest bynajmniej relaksujące), ale jakieś dziwne opory, których sama nie potrafię zdefiniować.
Wiem, że może ten post nic nie wniesie do tematu, ale potrzebowałam to komuś napisać...
Być może fobikiem społecznym nie jestem (choć nadmiernie towarzyska i otwarta też nie jestem), to w związku z prawem jazdy chyba mam jakąś fobię...
Dokładnie rok temu był mój egzamin praktyczny. A właściwie powinien się odbyć, ale ja po prostu na niego nie poszłam...
Od tamtej pory minął rok, a ja tylko raz zmusiłam się, żeby wykupić dodatkową jazdę. Później już nie potrafiłam zebrać się w sobie i tego dokończyć. Wiem, że było mnóstwo czasu, a wizja zmarnowanego kursu (robionego trochę za namową i ględzeniem ojca) przez długi czas nie dawała mi spokoju. I mimo że to mnie męczyło, ja nie potrafiłam wziąć się do roboty.
Dzisiaj to juz nie jest dla mnie takie ważne, jak kiedyś. Ale nie mogę powiedzieć, że o tym zapomniałam. Dziś żałuję tylko tego, że zgodziłam się zapisać na ten kurs, bo wiem, że zmarnowałam pieniądze i zawiodłam sama siebie.
Ale nie potrafię znaleźć jednego mocnego argumentu, by coś z tym zrobić.
Za to mam tysiąc powodów, które mi to uniemożliwiają i nie jest to stricte strach przed jazdą (choć uważne obserwowanie drogi i robienie w tym czasie innych rzeczy nie jest bynajmniej relaksujące), ale jakieś dziwne opory, których sama nie potrafię zdefiniować.
Wiem, że może ten post nic nie wniesie do tematu, ale potrzebowałam to komuś napisać...